Końca świata nie będzie (58)



– Musimy sprzedać dom – głos Emilii nie wróżył niczego dobrego. Po powrocie z pracy Marta zastała babcię podenerwowaną. Chodziła niespokojnie po pokoju, pocierając palcami skronie.
– Ale co się stało? – Marta nie mogła zrozumieć, dlaczego babcia wyglądała na wyprowadzoną z równowagi.
– Kochanie, jeżeli nie sprzedamy domu, ja wyląduję na oddziale zamkniętym jakiegoś szpitala, a ty zostaniesz z niczym. Grażyna nie da tak łatwo za wygraną. Znalazła jakiegoś psychiatrę, ponoć wybitnego specjalistę w swojej dziedzinie, który ma pomóc jej udowodnić, że w chwili przepisywania na ciebie domu byłam niepoczytalna!
– Rany boskie! A skąd babcia o tym wie? – serce Marty łomotało jak oszalałe.
– Lepiej, żebyś nie wiedziała. Czasami wiedza może zaszkodzić, zwłaszcza wtedy, gdy jest się młodą i niedoświadczoną osobą, która stanie przed koniecznością oczyszczania się od zarzutów o manipulację, wyłudzenie i jakieś tam matactwa. W każdym bądź razie, mimo że od lat trzymam się z dala od życia towarzyskiego i tak zwanych znajomości, te znajomości nadal mam. Niektórzy ludzie pamiętają twojego dziadka, który w trudnych czasach zawsze służył im pomocą i stąd wiem, co ta kobieta i ten mój nieszczęsny syn, a raczej prawdziwa kanalia,  planują. Ale niedoczekanie! Poradzimy sobie. Już dzwoniłam do Lilki, będzie tu u nas lada moment. Ci moi znajomi poszukają kupca na dom. Poprosiłam o dyskrecję, oni rozumieją wagę sprawy. Sprzedamy go i będziemy mieć spokój. Raz na zawsze.
– A co z nami? Dokąd pójdziemy? Ciocia nas wprawdzie przygarnie, ale ona ma tylko dwa pokoje… – zawahała się Marta.
– Dziecko – Emilia zaśmiała się i przytuliła wnuczkę – nie po to sprzedajemy dom, żebyśmy obie były bezdomne. I nie zwalimy się Lilce na głowę, choć ona już powiedziała, że odda mi jeden pokój, a wy obie pomieścicie się w drugim… Kupimy inny dom. Już nawet upatrzyłam taki jeden na końcu naszej ulicy.
– Ten nowo wybudowany? – Marta patrzyła ze zdumieniem na babcię. – Babciu, przecież to nowy budynek, pewnie diabelnie drogi, skąd weźmiemy pieniądze? – Manowiczowa popatrzyła na wnuczkę z niedowierzaniem.
– Oj, Marta, Marta, ty zacznij logicznie myśleć. Nasz dom jest wart dwa razy tyle. To secesyjna willa z przydomowym… parkiem w bardzo dobrym stanie. Nie tylko, że starczy nam na nowy dom, ale jeszcze zostanie ci pieniędzy na urządzenie go, kupno nowego samochodu i oszczędności na zaś, że tak powiem. I lepiej nie trać pieniędzy, bo one naprawdę się przydają w czarnej godzinie. Trzeba teraz obmyślić, jak pokazać dom ewentualnym kupcom, żeby się Grażyna o tym  nie dowiedziała, bo wyląduję w wariatkowie prędzej niż myślisz i nie będę się w stanie wybronić.
– Babciu, ale skoro dom jest już wpisany w księdze wieczystej na mnie, to raczej nie można chyba teraz tej sprawy odkręcić? Może niepotrzebnie panikujesz?
– Prawdę mówiąc, sama nie wiem. Niektórzy mówią, że w ciągu roku od takiej transakcji można ją unieważnić, inni twierdzą, że nie da się już tego podważyć. Nie mam kogo zapytać. Ale lepiej nie ryzykować. Poza tym jest jeszcze coś. Grażyna będzie próbować nieustannie bez względu na to, czy będzie mieć szansę na wygraną, czy też nie, bo ma ochotę położyć łapę na ośmiuset tysiącach, a to, przyznasz sama, niebagatelna suma. Z willi można wyciągnąć nawet milion, ale nie w naszej sytuacji. My musimy się jej pozbyć, a szkoda. Spędziłam w niej większość swojego życia. Ale jak mus, to mus, nie ma co się rozczulać. Zresztą, skończmy to biadolenie. Zaraz będzie Lilka, przygotuj filiżanki na kawę. Upiekłam sernik. Lilka ma plan, jak uniknąć mojego, że tak powiem, aresztowania.
– Aresztowania? – Marta na dobre się przestraszyła. – Co ty, babciu, mówisz?
– O rany, dziewczyno, coś taka sztywna? Przecież nie o policyjne aresztowanie chodzi, tylko o… psychiatryczne. Chcę uniknąć sytuacji, w której wrócisz po pracy do domu i mnie nie zastaniesz, bo od kilku godzin będzie mnie spowijać kaftan bezpieczeństwa. Muszę zmienić miejsce zamieszkania na kilka dni, góra – kilka tygodni, czyli do czasu sprzedaży.
– I dokąd się babcia przeniesie?
– Nic ci do tego, nie możesz tego wiedzieć. W razie czego powiesz, że wyjechałam na wczasy, najlepiej zagranicę, na przykład do… Włoch. Zawsze chciałam zwiedzić Włochy, więc Marek na kilka dni da się nabrać. To jest poważna sprawa i nie ma się z czego śmiać. Ty nie wiesz, do czego jest zdolna Grażyna. Ja wiem, Lilka też. – Manowiczowa popatrzyła przez kuchenne okno na otaczający jej ukochany dom stary park. Jej serce ścisnęła myśl, że już niedługo obce osoby będą wprowadzać tu zmiany, na które ona nie będzie mieć żadnego wpływu, a kiedyś miała nadzieję zobaczyć w nim bawiące się dzieci, najpierw Marka, potem Marty. Pokroiła ciasto i ułożyła na talerzu, zauważywszy auto Lilki parkujące przed ich domem.




Komentarze

Popularne posty