Konca świata nie będzie (55)



Magda sama nie zauważyła, jak doszło do tego, że spotkania z Leonem stały się częstsze. Kilka razy zdarzyło się, że spotkali się w markecie i życzliwy sąsiad pomógł jej dźwigać torby z zakupami, trudno było nie zaprosić go potem na kawę. Leon okazał się sympatycznym i inteligentnym rozmówcą, człowiekiem oczytanym i tolerancyjnym, jak ktoś, kto w swoim życiu wiele przeszedł i wiedział, że nie wszyscy muszą patrzeć na te same rzeczy tak samo. Co więcej, gdy którego razu natknął się na Jakuba, wdał się z nim w dyskusję na temat sportu, wymieniając mecze, wyniki, zawodników i trenerów z taką łatwością, jakby całe życie spędził na śledzeniu sportowych rozgrywek, czym niewątpliwie zaimponował jej synowi, a nie było to łatwe. Magda nie wiedziała, czy może tę znajomość już nazwać przyjaźnią, choć cały czas mówili do siebie per „pan” i „pani”, ale zaczęła myśleć o Leonie jak o przyjacielu. Ich przyjacielskie relacje nie podobały się pani Anieli, która wcale nie zrezygnowała z własnych zakusów na zaanektowanie sąsiada, a jej wysiłki coraz częściej spotykały się nie tylko z biernym sprzeciwem Leona, ale wręcz z oporem, na przełamanie którego nie znalazła jeszcze sposobu, choć nieustannie próbowała. W pewnym momencie Magda trochę ze zdumieniem zauważyła, że zaczęła zwracać większą uwagę do swojego ubioru i makijażu, jakby jej zależało, by ładniej wyglądać i podobać się Leonowi. Już od dawna nie czuła takiej potrzeby, właściwie to od śmierci męża nie zależało jej na podobaniu się komukolwiek, co więcej, nie życzyła sobie, by się komukolwiek podobać. Chciała pozostać lojalna wobec Karola, którego twarz i uśmiech cały czas pamiętała, zwłaszcza że Kuba coraz bardziej przypominał ojca. Wysoki, dobrze zbudowany i przystojny odziedziczył po nim nie tylko wzrost i urodę, ale i sposób poruszania się. Pielęgnowała tę pamięć o przedwcześnie zmarłym mężu, nie pozwalając zapomnieć o nim i sobie, i synowi, obwiesiwszy zdjęciami Karola ich małe mieszkanko i nie wyobrażała sobie, by mógł go zastąpić ktoś inny. Zresztą, była jedyną osobą, która pamiętała jeszcze Karola, gdyż jego rodzice też już nie żyli, a rodzeństwa nie miał. Wciąż za nim tęskniła, mimo upływu lat. Czasami, gdy zasypiała, ubierała się w jego podkoszulek, żałując, że dała się zmanipulować i oddała jego ubrania znajomym, zostawiając sobie tylko tą jedną bawełnianą koszulkę, o którą dbała teraz i chuchała, bojąc się, że któregoś dnia jej materiał rozlezie się po prostu w praniu i nie zostanie jej już nic. Czy może zatem dziwić, że przez te wszystkie lata nie dbała o swój wygląd? Dlatego też świadomość zmiany podejścia do swojej urody porządnie nią wstrząsnęła. Dopiero potem uspokoiła samą siebie, że przecież z Leona żaden amant, poza tym jest dużo starszy, a facet sześćdziesięciopięcioletni nie jest dla niej żadnym zagrożeniem. Tak więc umówiła się do fryzjera, a potem co pięć minut podchodziła do lustra, przeczesując palcami połyskujące kasztanem gęste pasma włosów, umiejętnie przycięte i podkreślając owal jej twarzy. Niemałą radość sprawiły jej zakupy kosmetyków i nakładanie tuszu na rzęsy. Efekty jej odnowy biologicznej okazały się być spektakularne i wywołały niemałe poruszanie, gdy taka nowa, jakaś dziwnie młodsza i ładna przyszła do pracy. Dyrektor zachodził na świetlice kilka razy, a Marzenka była najwyraźniej naburmuszona. Lilka przyjrzała jej się przyjaciółce, zadumała się na moment i na koniec stwierdziła: „Popatrz Magda, czasami wystarczą tylko nożyczki i tusz, żeby wyjść z niebytu. Brawo”.


Komentarze

Popularne posty