Końca świata nie będzie (52)
– Pani Jolu! – dyrektor uderzył pięścią w stół – ja pani nie
pytam o zdanie, proszę pani. Ja panią informuję, proszę panią, żeby się pani
miała czas oswoić, że tak powiem, a nie żeby tak od razu, na łapu capu.
Panie dyrektorze, ale
z czym ja mam się oswoić? Panie dyrektorze, z tym się oswoić nie da, no jak pan
tak może? – pytała zdenerwowana polonistka.
– Jak pani nie chciała, to po co pani tę pedagogikę
specjalną jeszcze kończyła? Jest pani fachowcem teraz, bierze pani we wrześniu
nową klasę, koniec, kropka!
– Panie dyrektorze, przecież pan doskonale wie, że ja nie o
tym mówię. Wcale się nie sprzeciwiam klasie, ale przecież pan mi teraz mówi, że
ja nie tylko mam w tej klasie uczyć, ale jeszcze muszę wykonywać czynności higieniczno-pielęgnacyjne.
– No a jak? – zdziwił się dyrektor. – Pani dostaje wychowawstwo,
to kto ma to robić? Może ja mam kogoś innego zatrudniać do tych czynności? Może
ja mam następnego nauczyciela zatrudnić? Będzie nauczyciel wspomagający, to na
zmianę dacie radę.
– O, ciekawa teza – wtrąciła się Mirka. – Czy ja dobrze zrozumiałam?
W klasie, która przyjdzie do nas za parę miesięcy, jest uczeń na tyle
niepełnosprawny, że trzeba go wieźć do łazienki, ściągać mu spodnie, ściągać
majtki, wysadzać na sedes, a potem podetrzeć? I chce pan obarczyć tym
obowiązkiem Jolę lub zatrudnić nauczyciela do tych czynności? Ale do tych
czynności studiów nie trzeba. Może wystarczy zatrudnić salową?
– Niech pani nie wyolbrzymia, niech pani nie wyolbrzymia –
dyrektor pogroził Mirce palcem. – Przecież nie zawsze trzeba będzie podcierać,
czasami wystarczy włożyć w butelkę, bo tylko siku będzie.
– Włożyć w butelkę? – przestraszyła się nie na żarty Jola. –
O czym pan mówi? Co ja mam w butelkę wkładać?
– No co się pani tak głupio pyta? Co się do siku do butelki
wkłada? No co?
– No co? – Jola nie dała za wygraną.
– No jak pani taka nierozgarnięta, to ja pani podpowiem,
chociaż w tym wieku, to już pani powinna wiedzieć… – dodał z przekąsem. –
Siusiaka do butelki pani wsadzi, potem butelkę pani opróżni i opłucze, żeby w
klasie nie śmierdziało. Co, trudne to takie? – Jola nie odezwała się słowem,
siedziała przy stole bliska płaczu.
– Butelka ma być po winie czy po wódce? – zapytał
Orynkiewicz, wuefista.
– Panie kolego! – huknął dyrektor. – Butelka jest
plastikowa, matka ją przyniosła, pani ją sobie weźmie po radzie. Stoi na półce
za panią – zwrócił się do Joli.
– Panie dyrektorze – Jola postanowiła zawalczyć o siebie. –
Ja rozumiem wszystko, wiem, że dziecko jest niepełnosprawne, wiem, że jego mama
jest umęczona. Na sama myśl, że moje dziecko mogłoby tak cierpieć… Ja nawet nie
chcę sobie tego wyobrażać…
– Czyli wszystko jasne, i załatwione – próbował zakończyć
dyrektor.
– Nie, proszę mi nie przerywać – Jola nie dawała za wygraną.
– Jest prostszy sposób, są pampersy, proszę o spotkanie z mamą chłopca. Dojdziemy
do jakiegoś kompromisu.
– Pampersy są wykluczone. Mama wyraziła się jasno, nie po to
tyle lat walczyła o to, żeby syn się załatwiał normalnie, żeby teraz przez
lenistwo nauczycieli trzeba było do pampersów wracać.
– Zaraz, zaraz – Mirka postanowiła wspomóc koleżankę. – Lenistwo
nauczycieli? No nieźle. A ile lat ma ten chłopiec? Trzynaście?
– Piętnaście, był odroczony z uwagi na chorobę. Jakie to ma
znaczenie?
– Czy ja dobrze zrozumiałam? Pan w porozumieniu z matką
chłopca chcecie, żeby Jola ściągała mu w razie potrzeby majtki, wyciągała
penisa… – dyrektor przerwał wywód Mirki.
– Koleżanko, tylko bez penisów mi tutaj, pani tutaj sama nie
jest.
– Oburza się pan wyrazem penis, ale nie razi pana, że nasza
koleżanka będzie musiała wyciągać uczniowi, młodemu mężczyźnie, penisa z
majtek? Jaki wrażliwy dyrektor. I jeszcze jedno – Mirka nie pozwoliła sobie
przerwać – a co z erekcją? Wie pan co to takiego? – tu i ówdzie ktoś zachichotał.
Ludzie z zainteresowaniem przysłuchiwali się tej dyskusji, ciesząc się w duchu,
że ich nie dotyczy.
– Wypraszam sobie!
– Co z tą erekcją? Nie występuje?
– No jak to co? Jest, przecież to chyba normalne, nie?
– I co wtedy?
– A co ma być? Mama mówiła, że należy przeczekać, to chyba
nic trudnego? – dyrektor znowu zwrócił się do Joli.
– Panie dyrektorze – Jola postawiła wszystko na jedną kartę
– odmawiam wykonywania czynności, które pan przed chwilą opisał. Takie
czynności może wykonywać pielęgniarka albo mama. Z tego co wiem, nie pracuje i
może przychodzić tu na przerwy.
– Mama ma prawo odpocząć chociaż kilka godzin dziennie –
dyrektor patrzył na Jolę z wyrzutem.
– Nie interesuje mnie to, jeżeli jeszcze raz podejmie pan ze
mną ten temat, zgłoszę sprawę w prokuraturze. Oskarżę pana o zmuszanie mnie do
molestowania ucznia. Ostrzegam!
– Jak pani śmie!
– Jola ma rację – poparła ją Mirka. – Dotychczasowe kłopoty
niczego pana nie nauczyły. O molestowaniu pan nie słyszał?
– Jakie molestowanie? Za porozumieniem z matką ucznia?
– To może niech dyrektor tę butelkę za porozumieniem
nasadza? – niespodziewanie z pomocą nadszedł
Orynkiewicz.
– Pani kolego, panie kolego, niech pan sobie nie żartuje –
dyrektor popukał się znacząco w skroń i zmienił temat rozmowy.
Komentarze
Prześlij komentarz