Końca świata nie będzie(44)
Gawlak, ubrany w biały kitel, zalał sobie kawę, do której
dosypał kilka łyżeczek cukru. Iwona popatrzyła na niego z dezaprobatą. „Stary
ramol”, pomyślała.
– Kawy? – zapytał, spoglądając na nią zza okularów.
– Poproszę – zdecydowała w jednej chwili. A co jej
szkodziło? Ostatecznie nie każdy miał szansę wypić kawę z Gawlakiem w jego
gabinecie. – Tylko bez cukru.
– Cukier do kawy musi być – zaoponował. – Choćby ździebko,
ale jednak musi. Pani mówi ile, ja sypnę.
– No dobrze, doktorze, pan sypnie ździebko. – Postawił przed
nią kubek i siorbnął głośno ze swojego. – No dobra, bez obwijania w bawełnę. Po
co pani przyszła?
– Po zwolnienie – wypaliła bezpośrednio, wiedząc, że Gawlaka
oszukać się nie da.
– Pani jest na zwolnieniu już od trzech tygodni. Przecież
jest pani zdrowa, choć wygląda pani nieciekawie – podsumował szczerze. – Więc o
co chodzi?
– Kurczę, doktorze, potrzebuję jeszcze tylko paru dni, żeby
dojść do siebie. Mogłabym pójść do psychiatry, ale przecież pan wie, jak to
jest dzisiaj z pracą. Nauczycielka leczącą się u psychiatry? Podejrzana sprawa.
To jak stygmat w widocznym miejscu. Zwolnią mnie przy najbliższej okazji, a
mnie ta praca jest potrzebna. Sam pan widzi, jak wyglądam. – Gawlak patrzył na
nią, siedząc na krześle i bębniąc palcami po blacie biurka.
– Wiem, że pan nie lubi nauczycielek, ale może zobaczy pan
we mnie człowieka, co? – brnęła dalej.
– Niech pani posłucha – nachylił się do niej, odsuwając
kubek z kawą. – G. to małe miasteczko, a w takim grajdole nie można na dłuższą
metę utrzymać tajemnicy, choćby nie wiem jak się człowiek starał. Obiło mi się o
uszy, że przymierzała się pani do sprzedaży mieszkania i wyprowadzki, a tu
raptem zamknęła się pani w domu i wymusza pani zwolnienia na mojej młodszej
koleżance, która boi się pani odmówić. Młoda jeszcze, asertywności musi się nauczyć
zwłaszcza wobec swojej dawnej nauczycielki. Wnioski nasuwają się same: nieudany
romans.
– Cholera jasna! Doktorze, co to pana obchodzi? Da mi pan to
zwolnienie czy nie?
– Mamy poniedziałek, wypiszę pani zwolnienie do piątku i
więcej nie chcę tu pani widzieć przez następny rok. I wie pani co? Pani nawet
nie wie, jakie ma pani szczęście.
– No niechże mi pan da już spokój – Iwona miała dość tej
wizyty. Chciała jak najszybciej wyjść z gabinetu i wrócić do siebie.
– Te nauczycielki to durne baby – Gawlak zaczął wypisywać
zwolnienie, mówiąc niby pod nosem tak, żeby Iwona słyszała. – Niby taka
wykształcona, a nie wie, że szczęściem jest uwolnienie się od dupka, który może
zatruć życie i obrzydzić je w takim stopniu, że żyć się końcu nie chce. –
Wyrwał kartkę ze zwolnieniem z bloczka innych druków i podał Iwonie, nie
patrząc na nią. Schowała kartkę do torebki i już chciała wyjść, ale postanowiła
jeszcze odszczeknąć się Gawlakowi na odchodne.
– Niech doktor tak szybko nie ocenia ludzi, skąd doktor wie,
że on jest dupkiem? Może to fajny facet jest, tylko ja jestem beznadziejna, co?
– Że beznadziejna, to się może i zgadzać, ale gdyby on nie
był dupkiem, to by tak szybko z tej beznadziejności nie zrezygnował, tylko
trochę o nią powalczył.
– I kto to mówi? Dlaczego pan nie powalczył, tylko pozwolił
jej odejść, co? – syknęła złośliwie i już po chwili przeklęła w myślach swój
długi język, widząc, jak Gawlakowi blednie twarz. – Przepraszam, naprawdę, mam
niewyparzoną gębę.
– Nie da się ukryć – potwierdził, popijając kawę. – A dla
pani wiadomości, moja żona nie żyje, więc nie zdążyłem o nią powalczyć, chociaż
tak naprawdę nie wiem, czy bym taką walkę podjął. Ona też trafiła na dupka. Niech
się pani weźmie w garść. Wygląda pani jak po ciężkiej grypie.
– Dziękuję – zamykała powoli drzwi, chcąc jak najszybciej
wrócić do siebie.
– Pani Cielecka! – krzyknął jeszcze. – A ta pani koleżanka,
Lilla Veneda, to co z nią?
– A co ma być? – nie zrozumiała.
– Pytam czy wszystko u niej w porządku?
– A co miałoby być nie w porządku? – nie rozumiała.
– Wy, baby, to takie jakieś dziwne jesteście. Człowiek zapyta
z ciekawości i normalnej odpowiedzi nie dostanie. Na pytanie pytaniem
odpowiadacie. Widziałem tę waszą Lillę i też nieciekawie wyglądała, sińce pod
oczami, więc ciekaw jestem, czy może i ona się w kimś zakochała? Pomór na
nauczycielki padł czy jak? – zaśmiał się gromko.
– Pan się o Lilkę nie martwi, ona stoi twardo na ziemi. Lilka
się w żadnym dupku nie zakocha – odpowiedziała, zamykając za sobą drzwi. Dopiero
w drodze do domu zaczęła analizować ich rozmowę. Skąd to nagłe zainteresowanie
Gawlaka Lilką? Widział ją, zauważył, że nieciekawie wygląda? Od kiedy to Gawlak
interesuje się Lilką i jej wyglądem, i nawet jej sińce wypatrzył? Iwona
przypomniała sobie siedzącego za biurkiem lekarza, jego biały kitel, szpakowate
skronie, modne okulary bez oprawek. Przystojny z niego dość. Ile on mógł mieć lat?
Pięćdziesiąt? Pięćdziesiąt pięć? A jeśli Gawlak widzi w Lilce nie tylko
pacjentkę, ale i kobietę? Przejrzała się w mijanej właśnie witrynie sklepu. Sińce
pod oczami, matowe włosy, zapadnięte policzki, co ona z sobą zrobiła? I to
przez dupka. Gawlak miał naprawdę rację, rozchorowała się przez dupka. Będzie
musiała wziąć się za siebie i doprowadzić do porządku przez ten tydzień, jaki
jej został do powrotu do pracy. Musi też spotkać się z Lilką i Magdą, a może najpierw
tylko z Magdą? Magda w dziwny sposób potrafiła rozszyfrować ludzi, więc powinna
jej powtórzyć rozmowę z Gawlakiem.
Komentarze
Prześlij komentarz