Końca świata nie będzie (42)



„Sprzedajna dziwka” – Lilka odebrała kolejnego SMS-a z nieznanego numeru. Gdy przyszedł pierwszy, próbowała zadzwonić, ale nikt nie odebrał, najprawdopodobniej nadawca wyłączył komórkę. Zaraz potem podobne w treści wiadomości zaczęły nadchodzić lawinowo, już z Internetu. „Ty szmato, zachciało ci się cudzego męża?”, „Żałosna stara panno, na co liczysz? Że ktoś cię zechce?” Jednak najwięcej było krótkich, jednowyrazowych, w których ktoś odmieniał kurwy, dziwki i suki we wszystkich gramatycznych przypadkach. Lilka próbowała je ignorować, choć każda taka wiadomość była jak szpilka wkłuta w serce. Gdyby nie ten SMS o cudzych mężach, dałaby sobie rękę odciąć, że autorem tych wszystkich inwektyw jest Michał, ale czy on wspominałby o sobie jak o cudzym mężu? Zaczęła mieć wątpliwości. A jeśli to jego żona dowiedziała się o ich romansie i teraz dręczyła ją anonimowymi SMS-ami? Na samą myśl o takiej możliwości zaczęły ją palić policzki. Czuła się winna i upokorzona, wyrzucała sobie bezmyślność czy wręcz głupotę. Próbowała znaleźć wyjście z sytuacji, w myślach układała treść rozmowy, jaką powinna przeprowadzić z żoną Michała, by wytłumaczyć jej, że nie miała pojęcia o tym, że jest żonaty. Nie była w stanie skupić się na prowadzeniu lekcji, to wyłączała telefon, to włączała, by wykasować nieustannie nadchodzące wiadomości. Obiecywała sobie, że nie będzie ich czytać przed usunięciem, ale ciekawość połączona ze strachem brała górę i czytała wszystko, co przychodziło. Magda zauważyła od razu, że coś z nią nie tak i spytała nawet, czy coś się stało, ale Lilka zbyła ją tylko lekceważącym machnięciem ręki, którym chciała zbagatelizować obawy koleżanki. Wyrzuty sumienia ustąpiły strachowi, gdy wieczorem przeczytała treść groźby: „Czy nauczycielka może być kurwą?” „Czy rodzice wiedzą, że ich dzieci uczy kurwa?”, „Czy dyrektor wie, że zatrudnia kurwę?”, „Oni jeszcze nie wiedzą?”, „Poczekaj do jutra, suko”. I właśnie to „jutro” podziałało na Lilkę jak cios. Gdyby ten ktoś zaczął nadużywać to „jutro”, czułaby niepokój, ale nie bałaby się tak bardzo jak po jednorazowej groźbie, po której nastąpiła cisza. Co zrobi, gdy Michał, jego żona, oni razem czy ktokolwiek inny zjawi się w szkole lub wyśle anonim, by powiadomić dyrektora o jej romansie z żonatym mężczyzną? Nie bała się tego, że ją zwolnią z pracy, bo była to groźba pozbawiona racji bytu, ale wiedziała, co by się stało, gdyby dyrektor dysponował taką wiadomością. Nie dość, że prawdopodobnie przeczytałby treść anonimu w pokoju nauczycielskim, to jeszcze roztrząsałby głośno, jakie to głupoty wymyślają ludzie, bo nikt nie uwierzyłby w to, że ona, Lilka, mogłaby się wdać w jakikolwiek romans, a co dopiero w romans z żonatym facetem. Kto wie, czy nie zacząłby prowadzić śledztwa, podejrzewając, że autorem listu jest ktoś z ich grona, a ona musiałaby znosić te wszystkie fałszywie współczujące spojrzenia i kpiące uśmieszki.
– Co się dzieje? – Marta stanęła za nią, gdy mieszała zupę, którą gotowała na obiad.
– Co? A co ma się dziać?
– Daj telefon – Marta wyciągnęła w jej kierunku rękę.
– O co ci chodzi?
– Telefon – Marta nie zamierzała ustąpić.
– Ja nie sprawdzam twojego telefonu, ty nie będziesz grzebać w moim. Odsuń się, nalewam zupę.
– Nalejesz potem. Ty myślisz, że ja głupia jestem? Od kilku dni dostajesz SMS-y. Już po pierwszym miałaś takie wypieki, jakbyś się spodziewała wylewu. Chodzisz jak lunatyczka, dawaj telefon!
– Marta, proszę, to dla mnie strasznie upokarzające. Zostaw to, poradzę sobie.
– Kto tak pisze? Ten facet, z którym się umawiasz od ubiegłego roku czy jego żona? – Lilka stała zszokowana. Nie miała pojęcia, skąd Marta wie o jej randkach.
– Wiesz, że w tej kawiarni pracuje moja koleżanka? Wypatrzyła cię już na pierwszej randce. Nawet zdjęcie wam zrobiła. Nietrudno było cię wyśledzić. Aż tak przebiegła nie jesteś.
– Wyśledziłaś mnie? Ale po co?
– Mam tylko ciebie, a ty nie masz doświadczenia w kontaktach z mężczyznami, bo całe życie zajmowałaś się mną. Musiałam wiedzieć, kto zacz. No on. Kto zacz. Rozumiesz? – Lilka w milczeniu pokiwała głową. Nie miała pojęcia, co może powiedzieć w takiej sytuacji. – A potem zobaczyłam go w galerii handlowej z inną kobietą. Z taką tlenioną blondyną parametrami zbliżoną do Statui Wolności. Majestatyczna kobieta. Muszę przyznać – piękna. Biegał przy niej jak ratlerek przy owczarku niemieckim. Które z nich do ciebie pisze?
– Nie wiem – Lilka poddała się i nie zamierzała dłużej udawać, że nic się nie dzieje.
– Daj ten telefon – Marta po raz kolejny wyciągnęła rękę w kierunku Lilki. – Wiem, że treść jest drastyczna, inaczej nie wyglądałabyś jak śmierć na chorągwi. – Lilka zrezygnowała ze stawiania oporu i podała jej telefon.
– A to kundel jeden – zaśmiała się Marta. – Pozwolisz, że mu odpowiem?
– Ciekawe jak? Pisze przez Internet. Nie ma jak odpowiedzieć.
– Rany, Lila! Jak ktoś do ciebie pisze z Internetu, to ty odpowiadasz na internetową skrzynkę i nadawca otrzymuje odpowiedź. Zobaczymy czy facet taki odważny – oddała Lilce telefon.  „Michał Kowalczyński, K., ul. P. nr 13; żona – Irena Kowalczyńska, adres j.w. A żona wie, Michale, że ją zdradzasz? Poczekaj do jutra.”
– Rany boskie – Lilka szepnęła ze zgrozą. – Skąd tyle o nim wiesz?
– Nie słuchasz. Mówiłam, że widziałam go z żoną. Robił u mnie zakupy i zapłacił kartą. Ciekawe czy się teraz odezwie.



Komentarze

Popularne posty