Końca świata nie będzie (41)
Marta pakowała swoje rzeczy, powoli i metodycznie. Oliwier
rozłożył się wygodnie na kanapie i sprawdzał, co dają w telewizji, nie reagując
na to, co się wokół niego dzieje.
– Te swoje brudy zabierz – warknął, patrząc na nią z
niechęcią.
– Jakie brudy? – spytała zdziwiona.
– Te swoje babcine gacie, które kisną w koszu na brudy. – W
jego głosie słychać było ni to złość, ni to pogardę, jednak Marta nie była
zaskoczona. Znała ten ton od dawna.
– Nic tam nie kiśnie, przedwczoraj zrobiłam pranie. Twoje
też. Masz je w szafie.
– Zbytek łaski – zaśmiał się głośno. – Długo jeszcze
będziesz tu się kręcić? Chciałbym po tobie posprzątać, wieczorem przychodzą do
mnie ludzie.
– Posprzątaj po sobie. W kuchni pozmywałam naczynia,
złożyłam wyprane rzeczy. Zmieniłam ci nawet pościel. Umyłam też lodówkę i
kibelek. Pomożesz mi znieść rzeczy, żebym nie musiała targać tych worków kilka
razy?
– Kto, ja? – zdziwił się.
– OK, zaraz będzie ciocia, to mi pomoże.
– O nie, moja droga! – zerwał się na równe nogi. – Dawaj te
worki, nie chcę tej baby tu widzieć. – Marta przystanęła w progu, patrząc na
niego ze zdziwieniem.
– O co ci chodzi? Co masz do mojej cioci? Nigdy złego słowa
od niej nie usłyszałeś.
– Nic do niej nie mam, nic nie mam do ciebie, po prostu chcę
się od ciebie uwolnić, i od twojej rodziny. Mam ciebie dość.
– Oli, rozstańmy się w zgodzie – Marta próbowała załagodzić
sytuację. – Nie wyszło nam, ale to nie powód, żeby się znowu kłócić.
– Bo z tobą nie można się nie kłócić! – krzyknął. – Ciekawe
czy kiedykolwiek znajdzie się jakiś frajer, który z tobą wytrzyma. Któremu
wystarczysz.
– Tobie nie wystarczyłam – powiedziała cicho. Cały czas
pamiętała swoje urodziny. Poszli z przyjaciółmi do klubu, tańczyli, bawili się,
a Oliwier ostentacyjnie zaczepiał inne dziewczyny i zapisywał sobie ich numery
telefonów. A potem odkryła, że Oliwier umawia się z jakąś dziewczyną. Nawet
gdyby chciała, nie mogła dłużej udawać, że jest dobrze. Nie mogła już znieść
jego złego humoru, milczenia, wyśmiewania się z niej, gdy wychodzili gdzieś z
przyjaciółmi, którzy też już nie chcieli w tym uczestniczyć i zaczęli unikać
wspólnych imprez. W końcu jedna z bliższych koleżanek odważyła się i kiedyś jej
powiedziała, że jeśli sprawia jej
przyjemność, gdy Oliwier ją publicznie upokarza, to może na to pozwalać, ale
nikt ze znajomych nie chce być świadkiem takich zachowań. Dlatego wymawiają się
za każdym razem, gdy Oliwier próbuje zorganizować wspólne wyjście na miasto. Ta
rozmowa była momentem kulminacyjnym w dotychczasowym życiu Marty. Gdy spytała
Lilkę, czy po nią przyjedzie, ta nie pytała nawet, co się stało. Obserwowała
ten nieudany związek Marty, widziała jak dziewczyna walczy, by go utrzymać, jak
bardzo schudła, a gdy podejrzała kiedyś w jej torebce Xanax, przestraszyła się.
Próbowała rozmawiać z Martą i namówić, by wróciła do domu, ale ona nie chciała
nawet o tym słyszeć.
Oliwier zniósł worki z rzeczami Marty na dół i wystawił jej
przed klatką schodową.
– Klucze oddaj – wyciągnął do niej dłoń.
– Położyłam na szafce w przedpokoju. Oliwier – Marta
dotknęła jego ramienia – wszystkiego dobrego.
– Wszystkiego dobrego? – roześmiał się. – Dziewczyno, już
jest dobrze, bo wreszcie się od ciebie uwolniłem. Jesteś namolna jak natrętna
mucha. Można ci pluć w oczy, a ty się ocierasz i mówisz, że mżawka. W pewnym
momencie już myślałem, że będziesz na mnie wisieć całymi latami i zmarnuję
sobie życie. I jeszcze teraz ten psychiatra. Czy ty widziałaś, żeby ktoś
normalny do psychiatry chodził? Walnięta jesteś i tyle. I naprawdę dziękuję, że
wreszcie przejrzałaś na oczy, bo ja już nie wiedziałem, co mam zrobić, żeby
ciebie zniechęcić do wspólnego życia. Znajdź sobie kogoś, jakiego wsiowego
głupka najlepiej, któremu będzie się zdawało, że związek z tobą to nobilitacja
i któremu wystarczysz. Ale jak znam życie, to raczej nawet on długo z tobą nie
wytrzyma. Nikt nie będzie aż tak głupi, żeby się męczyć. Chociaż, wiesz co?
Masz jeszcze szansę. Na świecie pełno jest Marianów – odwrócił się plecami i
otworzył drzwi prowadzące na klatkę schodową.
– Oli – Marta z całych sił próbowała zachować spokój, nie
pokazując, co w tym momencie przeżywała – na drugi raz zamiast uprzykrzać
dziewczynie życie, po prostu jej powiedz, żeby się wyprowadziła. Może
przynajmniej tej ostatniej oszczędzisz wizyt u psychiatry. – Oskar już
zamierzał wykrzyczeć jej, co o niej myśli, gdy zauważył samochód Lilki. Obrócił
się na pięcie i zatrzasnął za sobą drzwi. Dopiero teraz Marta dała upust
emocjom i wstrzymywane dotąd łzy popłynęły swobodnie po jej bladej jak papier
twarzy.
Komentarze
Prześlij komentarz