Końca świata nie będzie (26)



– Dzień dobry, kogo nie widziałem! – wrzasnął dyrektor, przesuwając filiżankę Magdy i wskazując jej palcem, gdzie ma się przesiąść, bo sam chciał usiąść tuż przy Marzence. – Czy państwo już wiecie o pani Kobyłko? – powiódł wzrokiem po obecnych, oczekując jakiejś reakcji. Iza Kobyłko, nauczycielka fizyki, od tygodnia leżała w szpitalu, do którego zawiozła ją karetka prosto z lekcji po ataku bólu brzucha. – Jest już po zabiegu, wycieli jej połowę żołądka. No kto by pomyślał? Taka chudzinka, a okazuje się, że żołądek chory. Może to przez to, że za mało jadła ? – zastanawiał się głośno. – Ale najgorsze to to, co ją spotkało po operacji. Wyobraźcie sobie państwo – perorował z emfazą – że pani Iza leżała na sali pooperacyjnej całkiem naga! Nawet jej niczym nie przykryli! Nawet marnego prześcieradła nie dali. Sala otwarta jak stodoła w lecie, a ona na golasa. Toż to skandal jakiś! To jak to tak? Ja sobie tego nie wyobrażam nawet. Człowiek trafi do szpitala, a potem co? Ma leżeć z całym oprzyrządowaniem, jak go pan Bóg stworzył? Na wierzchu, że tak powiem? Toż to skandal jakiś! Ja sobie nie życzę! Jak to tak? Trafię na stół operacyjny, a potem na golasa? Uczniowie przechodzą, dajmy na to, szpitalnym korytarzem sobie idą, a tu dyrektor z oprzyrządowaniem na wierzchu leży? No to tragedia jakaś! – oburzał się dyrektor.
– No jednak to nie dyrektor leżał na golasa – skomentowała Mirka. – A swoją drogą, to nikt z nas do tej pory o tym nie wiedział, więc nie musiał dyrektor o tym tak na forum wrzeszczeć. Może Iza nie chciałaby, żebyśmy takie szczegóły znali? Pan na jej miejscu by chciał?
– Pani koleżanko! Proszę nie takim tonem! Do dyrektora pani mówi – dyrektor naburmuszył się, patrząc groźnie na Mirkę. – A tak a propos! Nie wszyscy z państwa zakupili cegiełki na sztandar szkoły! – zagrzmiał groźnie – więc postanowiłem potrącić państwu z wypłaty po dwadzieścia złotych na rzecz wspomnianego sztandaru. Proszę się zatem nie zdziwić. Na kwitku będzie wyszczególnienie – pogroził palcem.
– Nie radzę – Mirka założyła ręce na piersi. – Jeżeli potrąci pan choćby jednej osobie dwadzieścia złotych, pierwotnie miało być chyba dziesięć?, to zgłoszę te sprawę w PIP.
– Pani mi grozi? Jak pani śmie? Ja pani pokażę, kto tu rządzi! – wrzasnął dyrektor, czerwieniejąc na twarzy.
– Ciszej – wysyczała Mirka – mobbing też jest karany. A wie pan, że za udowodniony mobbing nie będzie pan mógł pójść na świadczenie kompensacyjne? – zapytała słodko.
– Pani mi grozi? – Żak zagrzmiał, uderzając pięścią w stół.
– Ja pana informuję – zripostowała Mirka. – Nie ma pan prawa nikomu niczego potrącać z pensji. Zwłaszcza młodym nauczycielom, na których wymusza pan różne, niezgodne z prawem, zachowania. Gdyby był pan menagerem, to nie zmuszałby pan nauczycieli do zakupu sztandaru szkoły, bo już dawno zebrałby pan potrzebną kwotę. Nie jest pan menagerem. Nic pan nie potrafi. Ciągnie pan szkołę na dno po równi pochyłej. A ten pański, pożal się Boże, romans z Marzenką wystawia nas wszystkich na pośmiewisko, zwłaszcza, że romansuje pan na oczach nie tylko nauczycieli, ale i uczniów.
– Jak pani śmie! Ja panią… Ja panią zwalniam! Ze skutkiem natychmiastowym!
– Naskoczyć mi pan może – zaśmiała się Mirka. – Jeszcze dzisiaj złożę odpowiednie pismo w urzędzie miasta, w którym poinformuję burmistrza, że ze względów formalnych nie może pan dłużej pełnić funkcji dyrektora, a że pańskie „kompetencje” są mierne lub, jak chcą inni – mizerne, nie może pan tu również uczyć. Moim zdaniem, Marzenka również nie powinna tu uczyć, bo jej zachowanie już kilka miesięcy wcześniej zatraciło znamiona zachowania etycznego, ale o nią walczyć nie będę. Głupia gęś zawsze będzie głupią gęsią. Ale pan to co innego. I jeszcze jedno. Mówię to przede wszystkim do nauczycieli młodych, którzy robią w portki przed panem dyrektorem. Macie sprawdzić stan swojej wypłaty. Jeżeli będzie brakować nawet dziesięciu groszy, chcę o tym wiedzieć. To jest ostatni rok rządów pana dyrektora, a później nowy dyrektor będzie miał wgląd w wasze dokumenty i bardzo szybko wyjdzie na jaw, komu obecny dyrektor z pensji na sztandar potrącił… Nie radzę zatajać niczego. – Mirka wstała i wyszła. Nikt nie odezwał się ani słowem. Tylko Marzenka rozpłakała się na dobre, wycierając nos chusteczką, a żak siedział za stołem niczym słup soli. Oniemiały.

Komentarze

Popularne posty