Końca świata nie będzie (20)

Iwona od godziny już siedziała na czacie. Kacpra jak zwykle nie było w domu, podejrzewała, że na horyzoncie pojawiła się jakaś dziewczyna, bo jej syn zaczął znikać coraz częściej i na dłużej. Zrobiła sobie kawę, siadła wygodnie z laptopem na kolanach i klikała już od godziny z poznanym kilka tygodni wcześniej w wirtualnej rzeczywistości Adamem 52. Sympatyczny facet mieszkał na drugim końcu Polski, więc Iwona czuła się bezpiecznie, wiedziała przecież, że wirtualna znajomość ma małe szanse na przekroczenie granic realnego świata, tym bardziej, że żartujący z nią Adam siedział przed ekranem komputera kilkaset kilometrów dalej. W rogu ekranu zamigotała wiadomość przesłana na gg. Pisał ktoś nieznany, kogo powinna zignorować, ale czekając na swojego rozmówcę, który również ruszył do kuchni po jakiś napitek, postanowiła odpowiedzieć na zaczepkę.
– Dzień dobry, Iwono, czy nie przeszkadzam? – tekst na ekranie napisany był poprawnie, bez jednego błędu, co zachęciło do tego, by podjąć rozmowę.
– Nie, nie przeszkadzasz. Czy my się znamy? – zapytała, by zachęcić rozmówcę do przedstawienia się.
– Z tej strony Józef – napis pojawił się na ekranie. Iwona skrzywiła się po przeczytaniu imienia. Kto dziś ma na imię Józef? Jak do takiego się zwracać?, pomyślała. Józek, Ziutek, Józef?
– Masz czterdzieści sześć lat, prawda? – pytał niestrudzenie Józef.
– Tak, tyle właśnie mam. A Ty?
– O tym później. Twój wiek mi bardzo dopowiada. Przepraszam, że to napiszę, ale bardzo nie lubię starych kobiet, nie mam o czym z nimi rozmawiać – podsumował swój wywód. Kurczę, smarkacz jakiś!, zdenerwowała się Iwona. Tacy czepiają się czterdziestolatek, myśląc, że te tylko czekają na to, by zaprosić młodzieńca do swojego łóżka i pozwolić mu sprawdzić swoje wieloletnie doświadczenie.
– Czym się zajmujesz? – pytał niestrudzenie Józef. – Ja zajmuję się pisarstwem, prowadzę też hotel, nad samym morzem, w Gdyni. Byłaś kiedykolwiek w Trójmieście?
– Tak, kiedyś byłam. Pisarstwem się zajmujesz? Co to znaczy? – zainteresowała się Iwona, bo pisarstwo wybrzmiało jakoś niezbyt poważnie, a właściwie to całkiem komicznie.
– Czym się zajmujesz? – padło kolejne pytanie.
– Pracuję w szkole.
– Nauczycielka?
– Tak, w przedszkolu.
– Przedszkolanka? To dobrze, bo już się zacząłem niepokoić. Nauczycielki są przemądrzałe, na wszystko kręcą nosem jakby się na wszystkim znały.
– Może się na tym i owym jednak znają?
– Zapraszam Cię do Gdyni – padła propozycja z serii nie do odrzucenia. – Piękny pokój z widokiem nad morze, kolacja przy świecach, spacery nad Bałtykiem… Reflektujesz?
Iwona zaczęła się na głos śmiać. Nie ma to jak szczęście do mężczyzn, pomyślała o sobie. A to smarkacz jeden.
– Słuchaj, jesteś bardzo miły, ale ja nie lubię młodszych mężczyzn. Poszukaj rozmówczyni w swoim wieku.
– Dlaczego myślisz, że jestem młodszy? – zaciekawił się Józef.
– Styl wypowiedzi, język…No nie wiem, tak mi się wydaje.
– Czy mogę przesłać Ci moje zdjęcie? Będziesz miała właściwy ogląd sytuacji.
– Oczywiście – cieszyła się, zacierając ręce. No niech wyśle to zdjęcie… Się zobaczy…
– Wysyłam i liczę na wzajemność – napisał uprzejmie. Na ekranie zaczął powoli pojawiać się obraz. Ogromne okno, przez które widać było niespokojne morze. Na jednej ze ścian wisiał równie duży portret jakiegoś starego mężczyzny w brązowym garniturze. Stał, opierając się nonszalancko o stylowy fotel. Siwe włosy, szczupła sylwetka, głębokie bruzdy na twarzy, surowy wzrok i wąskie usta. Iwona ucieszyła się, gdy wreszcie do nie dotarło, że to tylko portret. Omiotła wzrokiem resztę zdjęcia. Pod portretem w głębokim fotelu siedział sportretowany facet, stary jak węgiel i wpatrujący się w obiektyw aparatu, jakby chciał utłuc fotografa. Iwona zachichotała radośnie, patrząc na „młodzieniaszka”.
– W dalszym ciągu myślisz, że jestem smarkaczem? – zagaił Józef.
– Nie, no skąd. Poważny facet z Ciebie. A ile masz lat?
– Siedemdziesiąt dwa – odpowiedział uprzejmie. Iwona zaśmiała się na całe gardło.
– Józefie drogi, poczekaj, zawołam zaraz swoją mamę. Ma sześćdziesiąt sześć lat, na pewno będziecie mieli sobie dużo do powiedzenia.
– Jesteś bezczelna! Chamko jedna! – Józef zaprzestał kurtuazji, przechodząc na język nieparlamentarny. Iwona dopiero teraz zauważyła, że okienko Adama miga na ekranie na czerwono, co oznaczało, że znudził się czekaniem na odpowiedź od niej i przerwał połączenie.
–…świnio przebrzydła… – przeczytała na ekranie gg. Józef się zaczynał rozwijać.
– Pa, staruszku – posłała mu długiego cmoka i wyłączyła laptopa z gorzkim przeświadczeniem kolejnego zawodu.



Komentarze

Popularne posty