Końca świata nie będzie(16)
– Ty wiesz, co mi się przytrafiło? – Iwona nie kryła
ekscytacji. – Odwoziłam tę moją koleżankę ze studiów na dworzec. Patrzę, przed
przejściem stoi jakaś babina, auta jadą, nikt się nie zatrzyma, babina przejść
nie może. Zatrzymałam się, ale trochę późno jakby, bo na pasach. Pomyślałam, że
nie mogę tak na tych pasach, że cofnę trochę. Cofam, trąbienie, kurde! Puknęłam
w kogoś!
– Rany! Nie zerknęłaś w lusterko? – Lilka pokręciła z
dezaprobatą głową.
– Jaka mądra! Nie zerknęłam, gadałam z Kiką, nawet nie pomyślałam,
by zerknąć. Ale słuchaj dalej! Wylazłam z auta, idę na drżących nogach, za mną
wóz jak się patrzy. Lśniący, ogromny, a przy nim facet. Ale jaki! Garniturek
odszyty na miarę, buty na błysk, okularki takie, że same oprawki ze trzy
tysiące pewnie…
– Opieprzył cię? Tacy cwaniacy to najgorsi.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków! Idę więc cała drżąca, już
od progu mojej cytryny zaczynam bić pokłony i przepraszać, a facet nawet nie
drgnie. Patrzy na mnie jak bazyliszek jaki… W myślach obliczyłam, ile zabulę za
te rysy widoczne już z daleka na masce jego auta i pomyślałam, że moje ubezpieczenie
mi wzrośnie, zniżki stracę… Facet każe mi zjechać na bok, wyciąga z takiego
skórzanego organizera notatnik, każe mi oświadczenie pisać… Podpisuję, co mam
zrobić?
– Jasny gwint, jak to dobrze, że nie na mnie trafiło! –
pocieszyła koleżankę Lilka.
– Oddaję oświadczenie i jeszcze raz najmocniej przepraszam,
ten czyta, czyta, czyta. Naraz podniósł kartkę, porwał na strzępy, uśmiechnął
się od ucha do ucha i mówi „miłego dnia”. Wsiadł do tej swojej wypasionej fury
i odjechał.
– Kurde, co ty mówisz? Jak to odjechał? Tak zwyczajnie?
– A jak miał odjechać?
– Ale numer telefonu wziął, adres? Nic? Może czytał i
czytał, żeby adres lub telefon zapamiętać?
– A skąd ja mam to wiedzieć? Ale sama rozumiesz, że mi
samoocena wzrosła. Ostatecznie paszczurowi by nie darował, jak myślisz?
– Nie wiem, może zobaczył, stan twojej cytryny, ten lichutki
płaszczyk i się ulitował?
– No aleś ty miła jest! – zdenerwowała się Iwona. – Pocieszasz
jak nikt inny. Lepiej powiedz, co z tym twoim facetem? Czemu nic nie mówisz? –
Iwona była ciekawa wrażeń Lilki po jej ostatnim spotkaniu z Błażejem,
zwłaszcza, że ani ona, ani Magda go jeszcze nie poznały.
– A co mam mówić? I to nie jest mój facet, to… znajomy
tylko. Jakie mam mieć wrażenia po spotkaniu ze znajomym? – głos Lilki wydawał
się znużony, tylko Iwona wiedziała, co on oznacza – Lila była po prostu
rozczarowana, czyli znajomość nie rozwijała się w pożądanym kierunku.
– Czyli seksu nie było – Iwona wyręczyła koleżankę,
odpowiadając na pytanie, którego jeszcze nie zadała.
– Rany, tobie to tylko seks w głowie.
– A co? Może nieważny?
– Ważny, pewnie, że ważny, ale naprawdę nie najważniejszy.
– To prawda. Zapytam inaczej, masz szansę na to, by sprawy między
wami ułożyły się poważniej?
– Iwona, męczysz mnie, naprawdę.
– Czyli ciul – podsumowała koleżanka. – Ale żeby nawet seksu
nie chciał? Co się z tymi chłopami dzieje?
– Kurczę, to nie tak. Facet jest w porządku, ale po
przejściach. Nie potrzebuje kobiety w znaczeniu…seksualnym. On chce
przyjaciela.
– Kolegów nie ma?
– Iwona, może nie umiem tego wyjaśnić, ale to jest tak.
Błażej jest fajnym facetem. Porządnym człowiekiem. Chce mieć przyjaciela w
kobiecie, interesuje go coś w rodzaju związku, ale nie tradycyjnym znaczeniu.
– Czyli w jakim? – Iwona w dalszym ciągu niczego nie
rozumiała. – Jakiś dziwny trochę jakby, może gej? I co ty na to? Mam nadzieję,
że na to nie pójdziesz? Wiesz, kobiecie potrzebny jest facet z krwi i kości.
Jak się zafiksujesz na Błażeju, to potem już ani dudu, zabarykadujesz się, nie
dopuszczając do siebie nikogo innego.
– No racja, racja – Lila pokiwała głową ze zrozumieniem –
wokół mnie kręci się tylu wspaniałych mężczyzn, że muszę się przed nimi
barykadować.
– No nie o to chodzi przecież. Tylko niepotrzebnie
upraszczasz i bagatelizujesz. Przecież dokładnie wiesz, o co mi chodzi. Po co
tracić czas? Szczególnie z gejami?
– Czasu akurat mam w nadmiarze, a on nie jest gejem.
– Słuchaj, ja ci tylko dobrze radzę. Ja się na tym znam.
Pamiętasz mojego policjanta? – obie zaśmiały się na wspomnienie absztyfikanta
Iwony, jaki pojawił się u jej boku po rozwodzie z Radziem. Stał się na krótki
czas antidotum na rozwodowe troski, aż sam stał się troską, od której później
trudno się było odczepić. Iwona początkowo była zachwycona romansem z przystojnym
gliną i romantyczną scenerią spotkań. Nie chciała, by Kacper wiedział o tych
spotkaniach, po co obarczać syna miłostkami matki? Kacper musiał czuć się
bezpiecznie, to było dla niej najważniejsze. Szybko jednak okazało się, że
romantyczne, jak się wydawało Iwonie, spotkania na łonie natury, weszły na
stałe w seksualny repertuar przystojnego Roberta i za cholerę nie ma on swoich
nawyków zmieniać. Gdy Iwona zaczęła domagać się spotkań w cywilizowanych
miejscach, na przykład w kawiarni, Robert stanowczo odmówił, twierdząc, że nie
będzie wydawać pieniędzy na zbędne wydatki. Znajomość szybko się rozeszła jak
stare gacie.
– Sama więc widzisz! – ucieszyła się Lidka. – Świat nie na
penisie stoi, a na forsie, więc seks nie jest najważniejszy. – Iwona z uznaniem
przytaknęła głową.
– Ty wiesz? Coś w tym jest. Nie penis ważny, tylko forsa. Może
to i pocieszające? Szczególnie dla penisików.
– wiesz, z mojego niezbyt imponującego doświadczenia wynika,
że świat jest pełen penisików, ale one tez mają prawo do szczęścia. A co? Może
nie?
– A moje doświadczenie mówi, że penisik szczęścia dać nie
może, ale niech ci tam będzie.
Komentarze
Prześlij komentarz