Końca świata nie będzie (18)
– Pani koleżanko! Pani Emilio! Na Boga! Co pani znowu
powiedziała temu małemu czarnemu z piątej be? – krzyczał dyrektor, wygrażając
palcem w niesprecyzowanym bliżej kierunku.
– Jakiemu małemu czarnemu? – Emilia patrzyła na niego w
największym zdumieniu. – U nas są jacyś czarni? Dyrektorze, co pan?
– Niech mi tu pani, za przeproszeniem, młotka ogonem nie
odwraca! Za przeproszeniem. To znaczy, kota ogonem, ten tego, pani mi nie
odwraca! Temu małemu czarnemu! Z piątej be! No temu, co ma takie trochę
wyłupiaste oczy! Upierdliwy taki, a jego matka w ciągłych pretensjach –
zdenerwował się dyrektor.
– Pan dyrektor o Malkiewiczu mówi – podsunęła usłużnie
Magda, która w takich razach zawsze była w centrum zamieszania.
– O, o właśnie! – ucieszył się dyrektor. – Co pani,
koleżanko, Malkiewiczowi powiedziała? – Niech pani nie udaje, że nie wie pani,
o kogo mi chodzi.
– Panie dyrektorze! Malkiewicz czarny ma niby być? No jak ja go skojarzyć
miałam?
– A co? Może z niego blondyn albo rudy jest? – dyrektor nie
dawał za wygraną.
– Malkiewicz jest szatynem! Żaden z niego czarny, czyli
brunet. To znaczy, Malkiewicz nie jest brunetem – upierała się Emilia, a w
kwestii określania kolorów jako szkolna plastyczka była niewątpliwym autorytetem.
– Jak zwał, tak zwał. Pani się nie skupia na brunetach. Ja
panią pytam na razie grzecznie, co pani mu powiedziała?
– A niegrzeczne pytanie jak będzie brzmiało? – zapytała
podstępnie Mirka uwielbiająca prowokować dyrektora.
– Pani się nie wtrąca, to pani nie dotyczy! Więc?
– Naprawdę nie wiem, o co pan dyrektor mnie pyta.
– Lekcję w piątej be miała pani dzisiaj?
– Miałam – potwierdziła Emilia.
– I co? – zapytał dyrektor, stukając palcem w dziennik.
– Weszłam do klasy, za mną uczniowie, zapisałam temat,
wyjaśniłam zadanie, dzieciaki zaczęły rysować…
– No, dalej, dalej… – zachęcał dyrektor.
– Dalej? Lekcja się skończyła.
– Pani koleżanko! Widzę, że muszę odświeżyć pani pamięć!
Matka Malkiewicza zadzwoniła do mnie, z pretensjami zadzwoniła, kuratorium
wygrażała, a jakże by inaczej. Miała pani jakoby powiedzieć Malkiewiczowi, że
ludzie pierwotni w jaskiniach lepiej malowali niż on? Czy to prawda? – zapytał
dyrektor, mierząc w Emilie palcem i pochylając się w jej kierunku, zgiąwszy się
uprzednio w pół. Emilia przełknęła ślinę, spoglądając na niego strapiona.
– No może faktycznie coś tam napomknęłam – odpowiedziała
cicho.
– Aha! – ucieszył się dyrektor. – Więc jednak! Czy pani
zdaje sobie sprawę z tego, co pani narobiła?
– Emilia, szykuj się. Dyrektor chyba chce doprowadzić do
linczu – zadrwiła Mirka.
– Tylko bez takich! Wypraszam sobie! – krzyknął dyrektor,
którego Mirka zawsze potrafiła wyprowadzić z równowagi. – Matka Malkiewicza
stwierdziła, że syn się załamał, bo miał w planach karierę plastyczną. Do
liceum plastycznego się wybierał…
– Uczeń piątek klasy ma w planach liceum plastyczne? Musi
geniusz… – Mirka zamruczała pod nosem, na co dyrektor prychnął pogardliwie,
powtarzając rozpoczęty wywód.
– …do liceum plastycznego się wybierał, bo ma talent. Tak
właśnie, talent ma! – dyrektor nie pozwolił Emilii przerwać tej tyrady – a
teraz siedzi w domu i płacze, wstydzi się do szkoły wrócić i dlatego
Malkiewiczowa do kuratorium na skargę pojedzie. I co pani na to? Jak pani
zamierza to rozwiązać?
– Piąta be ma zaraz matematykę – stwierdziła Mirka.
– A co to ma do rzeczy? Nie obchodzi mnie, co po przerwie
będzie robić piąta be.
– A powinno – Mirka nie dała się zbić z pantałyku. – Skoro
Malkiewicz siedzi w domu, to znaczy, że nie będzie go na lekcji, a przecież jego
klasa ma pisać zapowiedziany sprawdzian. To pana nie zastanawia?
– Nie, mam tyle na głowie, że głupotami się zajmował nie
będę.
– Uczeń uciekł z lekcji, żeby nie pisać sprawdzianu, a pana
to nie obchodzi?
– Nie, mnie obchodzi, żeby uczniowie dobrze się czuli w
naszej szkole, a tu co? Biedak, do pierwotniaka porównany, to co się dziwić, że
z lekcji uciekł? Sam bym uciekł. A pani przeprosi ucznia i zauważy jego talent
– przykazał osłupiałej Emilii.
– Ale on nie ma talentu.
– Malkiewiczowa mówi, że ma! Jak ona ten talent zauważyła,
to pani też może – dyrektor wyprostował się dumnie i wyszedł z pokoju nauczycielskiego,
trzaskając drzwiami.
Komentarze
Prześlij komentarz