Końca świata nie będzie (11)

                                                                                              G., 20 sierpnia 1997



                                                      Mój kochany Marku!

         
        Sama nie wiem, dlaczego ciągle piszę do Ciebie „mój kochany Marku”, zwłaszcza po tym, co zrobiłeś i co w dalszym ciągu robisz. Powinnam Cię nienawidzić i to wale nie za odejście, za porzucenie czy jak tam to nazwać (może po prostu zwykłą rejteradą, tchórzostwem, wygodnictwem?), ale jakoś nie mogę. Jestem na Ciebie wściekła, gdybym mogła, gdybym miała taką moc, tyle siły i możliwości, najchętniej wydrapałabym Ci oczy, żebyś wył z bólu, tak jak ja wyję teraz, chociaż Twój ból byłby niczym w porównaniu z moim. Po naszej ostatniej rozmowie nie mogę dojść do siebie. Dlaczego Ty mi to robisz? Ta nasza rozmowa sprawiła, że nie mogę się w pełni cieszyć odzyskanym zdrowiem. Skąd Ci przyszło do głowy, by zarzucać mi takie rzeczy? Dopiero teraz uświadomiłam sobie powody, dla których unikałeś kontaktów z Martusią. Wmawiałam sobie, że nie odwiedzasz dziecka, bo nie chcesz się spotykać ze mną, bo czujesz się skrępowany. Chociaż powinnam przecież wiedzieć, że zaprawiony z wokandą prawnik nie wie, czym jest skrępowanie, a jednak się łudziłam. Czy Ty naprawdę uważasz, że Marta nie jest Twoją córką? A czyją córką ma być? Tylko moją? Na jakiej podstawie rzucasz wobec mnie takie poważne oskarżenia? I co to za wiarygodny świadek poinformował Cię o mojej zdradzie? Z kim miałabym Cię zdradzić? Którego mężczyznę Twój świadek wskazał jako ojca Marty? Kim jest ten świadek? A właściwie, powinnam raczej zapytać, czego jeszcze chce ta kobieta, prawda? Czy mylę się, myśląc, że Twoim świadkiem jest Grażyna? Ja nie mam innych przyjaciółek, nie mam znajomych, ona była jedyną, z którą dzieliłam radości i smutki mojego życia, której się zwierzałam, której opowiadałam o mojej miłości do Ciebie. Nikogo innego byś pewnie nie posłuchał, znając mój tryb życia, tylko ona może być dla Ciebie wiarygodna. Bardziej wiarygodna ode mnie. Wiesz, o czym ja myślę? Myślę, że jesteś najpodlejszym człowiekiem na świecie. Jesteś najzwyklejszym skurwysynem, bydlakiem niewartym tego, by nazywać go człowiekiem, bo tylko bydlę szuka pretekstów do tego, by wyprzeć się swojego dziecka. I o co Ci chodzi? O alimenty? Tysiąc złotych alimentów jest dla Ciebie tak zawrotną sumą, by ratować się przed jej wydaniem w tak nikczemny sposób? Kieszonkowe Grażyny jest trzy razy wyższe, naprawdę chodzi Ci o alimenty? A może wcale nie o nie? Może wmawiając sobie, że dopuściłam się zdrady i każąc Ci wychowywać cudze, w Twoim mniemaniu, dziecko zmusiłam Cię do tego, co zrobiłeś? Usprawiedliwiasz się przed samym sobą, chcesz zagłuszyć wyrzuty sumienia. Naprawdę myślisz, że pozwolę Ci zbrukać nasze dziecko? Mam gdzieś, co myślisz o mnie, ale dzieckiem pomiatał nie będziesz ani Ty, ani tym bardziej ona. Nawet nie wiesz, do czego jestem zdolna, by ochronić przed Wami Martę. Jeśli Grażyna liczy na to, że się ze mną dogada w tej kwestii, to się myli. Powiem jej o tym już jutro. I tak sobie jeszcze myślę, że mimo odnoszonych sukcesów, nie jesteś zbyt mądry. Czy jako prawnik nie wiesz, że wystarczy zrobić proste badanie, by potwierdzić ojcostwo?


List kończył się pytaniem, jak zwykle nie był podpisany. Lilka trzymała kartkę papieru zesztywniałymi palcami, nie rozumiejąc początkowo, o czym pisała jej siostra. Marek podważył swoje ojcostwo, myśląc, że nie jest ojcem Marty? Czy to możliwe, by był aż tak podły? Dlaczego Ela nigdy o tym nie wspomniała? Może się wstydziła przyznać, że jej mąż okazał się być ostatnią kanalią. Lilka zerknęła na datę u góry kartki. 20 sierpnia, na dwa tygodnie przed śmiercią Eli. I co to znaczy, że Ela zamierzała rozmawiać z Grażyną. Siostra słowem nie wspomniała o tej planowanej rozmowie ani o spotkaniu. Może się rozmyśliła, nie zdążyła? Lila schowała list do segregatora między zapłacone już rachunki. Marta nie powinna go znaleźć, nie powinna go przeczytać, przynajmniej nie w tej chwili. Była taka szczęśliwa, Lilka nie mogła tego jej szczęścia zatruwać sprawami sprzed dwóch dekad. Kiedyś będą musiały porozmawiać, ale jeszcze nie teraz. 

Komentarze

Popularne posty