Śmierć czai się za każdym drzewem (75)
– Jej siostra ją identyfikowała po tym wypadku, prawda? –
Ziutek obserwował uważnie Przystojniaka. Widać było, że dręczy go jakaś myśl,
ale się waha, czy spróbować rozwiać swoje wątpliwości. Przystojniak pokiwał
tylko głową, a mnie w tej chwili olśniło.
– To kto zginął? – zapytałam. – Przecież był pogrzeb, była
zabita, jakaś kobieta, kto to był? – nie dawałam za wygraną.
– Koledzy z Tarnowskich Gór próbują wytypować ofiarę na
podstawie zgłoszeń o zaginięciu, ale to trudna sprawa i nie wiadomo, czy się
powiedzie. Mogła to być na przykład osoba bezdomna, której rodzina nie szuka –
Przystojniak bezradnie rozłożył ręce.
– Skąd one ją wzięły? Przypadkowa śmierć, zaplanowana? Jak
myślicie? – Ziutek drążył temat z uporem maniaka.
– Na tym etapie śledztwa nie mogę podawać takich informacji,
sami państwo rozumiecie.
– Nie rozumiemy – zaprzeczył Ziutek – jesteśmy w tę sprawę
zamieszani, że tak powiem, osobiście. Tu chodzi o moją siostrę, o moją rodzinę.
Mamy czekać do sprawy sądowej, żeby się czegoś dowiedzieć? Zresztą, o ile się
orientuję, na tej sprawie sądowej i tak chyba nie będziemy? Bo będzie chyba
druga, a w niej żadne z nas świadkiem nie będzie. To co? Nic nam się nie należy?
Tyle strachu, takie przeżycia, a potem niewiedza? Przecież jest pan po służbie,
co panu szkodzi?
– Po służbie czy przed, to nie ma znaczenia, jestem
policjantem… Podejrzenia są takie, że obie siostry zaplanowały ten wypadek, co
– jeśli jest prawdą – trudno będzie udowodnić, bo przecież ofiary już nie ma.
Odnaleziono jednak kierowcę, który go spowodował. Młody chłopak, jechał z dziewczyną.
Oboje twierdzą, że nikogo nie widzieli na drodze, nikt na drogę nie wtargnął,
zauważyli po prostu, że coś przejechali. Odjechali trochę dalej, chłopak się
zatrzymał, było ciemno, pomyślał, że może to jakieś zwierzę, nawet nie cofnął,
by sprawdzić. Dopiero gdy w lokalnej gazecie opisano wypadek, zaczął się
zastanawiać. Bał się, ukrywał, ale w końcu zgłosił się na policję. Ekspert
badający pojazd stwierdził, że samochód nie uderzył w żadną przeszkodę, więc
ofiara musiała leżeć na drodze prowadzącej przez las. Było ciemno… A zwłoki
znaleziono w rowie… Same się tam nie sturlały.
– A może jeszcze żyła po tym przejechaniu i sama próbowała…,
no, odczołgać się? – zasugerowała mama, która do tej pory siedziała milcząca i
mroczna.
– To raczej mało prawdopodobne – zaprzeczył Przystojniak. – Z
raportu patologa wynika, że kobieta miała połamane ręce i nogi, stłuczoną
głowę, obrażenia organów wewnętrznych… Gdyby ofiara szła poboczem i została
uderzona z dużą siłą, to mogłoby tak to wyglądać, ale jeśli kierowca i jego
dziewczyna mówią prawdę, to znaczy, że leżąc na szosie, była już martwa. I to
podobieństwo… Oczywiście nie dosłowne, ale… zbliżony wiek, budowa, kolor
włosów… Tu raczej nie było przypadków.
– Rany boskie! – mama przeżegnała się. – Morderczynie, i one
zasadziły się na moje dziecko. Jak ja bym je w swoje ręce dorwała, to nikt by
im nie pomógł – zacisnęła pięści. – Rozorałabym te ich jaszczurcze pyski, mimo
że dwa razy większe i grubsze. I jak tu się Kuferkowi dziwić, że nie żałował żony,
gdy się dowiedział o jej śmierci? Kto wie, czy się nie ucieszył nawet? –
spojrzała na mnie pytająco, a w ślad za nią pozostali utkwili we mnie wzrok.
Pomyślałam, że Hubert i tak będzie miał dużo kłopotów, a wszystko co teraz
powiem może obrócić się przeciwko niemu. Nie mogłam mu tego zrobić. Nie
zasłużył sobie na to.
– A ja skąd mam to wiedzieć? Miałam go zapytać? – zrobiłam zdziwioną
minę.
– No niech pani nie mówi, że nigdy się pani nie
interesowała panią Zofią – zakpił
Przystojniak.
– Jak to nie? Interesowałam się.
– I? – Przystojniak pochylił się moją stronę.
– Na początku było wszystko OK., jak mówił Hubert. Potem
dopiero, nawet całkiem szybko, zaczęło się psuć, bo ona była potwornie zazdrosna,
a on – przynajmniej tak mówił – nigdy jej nie zdradził, chociaż inne kobiety mu
się podobały. Pani Zofia jakimś dodatkowym zmysłem wyczuwała, która mu się
podoba i dawała mu nieźle popalić. Tyle wiem.
– Ale jak ona dopadła Majkę ? – zapytał Ziutek, stawiając na
stół kawę.
– A to było łatwe. Razem z siostrą zaczaiła się na pana Huberta.
On się niczego nie spodziewał, więc poszło im z nim łatwo. A potem zaczęły
czytać SMS-y. Wiedziały, o której pani skończy pracę, znały pani auto… Wbiły
pani dwa gwoździe w oponę i poczekały na efekty. Nawet pani nie zauważyła, że
jedna z nich, siostra pani Zofii, była tuż tuż. Pani Zofia czekała pod pani
domem, na wypadek, gdyby jednak w jakiś sposób udało się pani do niego dotrzeć.
– To kto mnie walnął? Nie Zofia? – zdziwiłam się.
– Ano nie, okazuje się, że siostra pani Zofii w niczym jej
nie ustępuje walecznością. I gabarytami. Raczej nie miała pani szans –
stwierdził z uśmiechem, taksując mnie wzrokiem. Poczułam kopnięcie w kostkę.
Baśka z kamienną twarzą pod stołem masakrowała mi stopę. Pewnie znowu zauważyła
coś, co umknęło mojej uwadze, ale miałam to w nosie.
– Zamierza pani odwiedzić pana Huberta? – zaciekawił się
Przystojniak.
– Tak – zdecydowałam. – Żeby ludzie nie gadali. Żeby Hubert
mógł wyjść z tego z twarzą. On chyba i tak stąd wyjedzie, ale nim to nastąpi,
niech chodzi z podniesioną głową. Poza tym, chcę wiedzieć, jak się czuje. To
dobry człowiek.
– A co z zaręczynami?
– Cóż, myślę, że to z góry była przegrana sprawa. Sama nie
wiem, co sobie myślałam. I on już też zdaje sobie z tego sprawę.
– Wie pani, trudno mu się dziwić – zauważył Przystojniak, a
ja znowu poczułam kopnięcie w nogę. Ziutek gapił się bezmyślnie przed siebie, a
mama obserwowała podejrzliwie Przystojniaka i mnie.
– Musicie państwo odpocząć – Przystojniak zaczął podnosić
się z zamiarem wyjścia. – Jeśli pani pozwoli, wpadnę za kilka dni – zwrócił się
do mnie, a ja szybko cofnęłam nogi, żeby znowu nie oberwać od Baśki.
– Oczywiście – wstałam, by odprowadzić go do drzwi, bo nikt
inny się nawet nie ruszył. Stałam jeszcze na progu, czekając, aż Przystojniak
wyjdzie na ulicę, gdy pod furtką zatrzymał się samochód z logo poczty
kwiatowej. Facet z ogromnym bukietem kwiatów minął zdezorientowanego Przystojniaka.
Już po chwili ściskałam w dłoniach bukiet, czytając bilecik. Skąd Hugo
wiedział, że lubię właśnie takie kwiaty? Jaki ten świat jest dziwny. Umarł
król, niech żyje król. Czy warto coś skrzętnie planować na przyszłość? Przecież
najciekawiej jest żyć spontanicznie. Nieprawdaż?
Koniec
Komentarze
Prześlij komentarz