Śmierć czai się za każdym drzewem (74)
– Po informacji o śmierci pani Kuferek zaczęliśmy
podejrzewać, że pan Kuferek miał z nią coś wspólnego, a skoro pan Kuferek, to i
być może pani… – kontynuował Przystojniak.
– Ha! – wykrzyknął zirytowany pan Czesław. – Skoro policja
tak działa, podejrzewając kogoś takiego jak pani Majeczka, to wcale się nie
dziwię, że potem dzieją się takie rzeczy.
– Ale przyzna pan, że jednak przesłanki do podejrzeń były? –
zapytał Przystojniak.
Siedziałam jak otumaniona, nie odezwawszy się ani słowem.
Raptem doszło do mnie, że przez dość długi czas byłam w centrum policyjnej
uwagi i to bez żadnej aktywności ze swojej strony.
– Współpracujący z nami policjanci z Tarnowskich Gór przekazywali
nam na bieżąco zebrane przez nich informacje. Obserwacja podejrzanych nic nie
wykazała, a nawet wykluczyła ich udział w sprawie.
– Byłam obserwowana? – nie wytrzymałam.
– Oczywiście, pan Kuferek również – przytaknął Przystojniak,
uśmiechając się spod przymrużonych powiek. – Szybko doszliśmy do wniosku, że
nie mogliście państwo osobiście doprowadzić do tego wypadku, no ale zawsze ktoś
mógł wam pomagać…
– Moja siostra! Podejrzana o zorganizowanie takiej afery!
Kto by pomyślał?– wtrącił się Ziutek, a w jego głosie usłyszałam niemal dumę.
– W całej tej sprawie było coś niejasnego; ten wypadek, te
zwłoki, których stan wykluczał identyfikację – wiecie, że identyfikacji
dokonała siostra pani Kuferek po obrączce? – spytał nas nagle. – No i
spopielenie zwłok…, to nie było logiczne.
– A co dziwnego w spopieleniu zwłok? – zdziwił się pan
Czesław. – Dzisiaj to już coś zupełnie normalnego.
– Nie wtedy, gdy zwłoki należy wieźć prawie sto kilometrów
po to, by je spopielić. Koszty bardzo duże. Wprawdzie nic nie wskazywało na
sfingowanie pogrzebu, ale gdy po napadzie na panią Maję w galerii handlowej
zacząłem szukać motywu, prócz tła rabunkowego pojawiło się niejasne
podejrzenie, że w tej sprawie nic nie jest oczywiste. Przebicie opon w samochodzie
pani narzeczonego tylko potwierdziło słuszność tych podejrzeń – dodał.
– Myśli pan, że to ona? Że to Kuferkowa zaczaiła się na mnie
w galerii? Nie, to trochę niedorzeczne. I żeby było jasne! Jerzy nie jest, nie
był i nie będzie moim narzeczonym. Nie mam żadnego narzeczonego. Więc niech
powstrzyma się pan przed nazywaniem moim narzeczonym kogokolwiek – dodałam z
godnością.
– Ja wiem, że to pani Zofia na panią napadła. Sama wszystko
opowiedziała. I opony też ona przekłuła, próbując zrzucić winę na pana Huberta
lub na panią Maję, co jej się prawie udało. Wie pani, że Hubert pojechał wtedy
za wami do Poznania? – zapytał, nie oczekując odpowiedzi.
– Ale po co Zofia miałaby ciąć opony w aucie Jerzego? –
zapytałam, nie rozumiejąc sensu poczynań Zofii.
– Zofia śledziła Huberta, a Hubert śledził was. Widziała, co
robicie, gdzie mieszkacie i tak dalej. Gdy zobaczyła Jerzego, który ponoć tak
zapałał do pani uczuciem na ulicy, że aż przykro było patrzeć – zwrócił się do
mnie – postanowiła go ukarać, bo każdy kto wielbił panią, stawał się jej
osobistym wrogiem. Pomyślała też, że Jerzy oskarży o to panią i zerwie znajomość,
a pani zacznie podejrzewać Huberta i go odpędzi, zatem upiecze dwie pieczenie
na jednym ogniu.
– Też mi wielbił – żachnęłam się pod nosem.
– Czegoś tu nie rozumiem – zapytał Ziutek. – Jak Zofia mogła
napaść Maję w galerii handlowej? Skąd wiedziała, że Maja tam pojedzie? Zawsze
jechał pan Czesław. Czy to nie przesada oskarżać ją o wszystko?
– Dowiedziała się od pana Czesława – odpowiedział Przystojniak,
a mój kierownik przestał oddychać.
– Co też pan opowiada? – krzyknął. – Co za straszna kobieta!
Nigdy z nią nie rozmawiałem, przysięgam, pani Majeczko! – patrzył na mnie
przerażony.
– Kiedyś zadzwoniła z pytaniem, od której pani Maja będzie w
pracy. Przedstawiła się jako jej koleżanka. Wtedy dowiedziała się, że wysłał ją
pan na targi. Jeszcze wtedy nie planowała napaści, bardziej ją interesowało to,
w jakich godzinach pani pracuje, żeby śledzić swojego męża, ale skoro nadarzyła
się taka okazja, to ją po prostu wykorzystała.
– Rany boskie! – biadolił pan Czesław. – Ale jak ona się
dostała do tej galerii?
– Jej siostra ją podwiozła. Zresztą, siostra wspomagała ją w
wielu poczynaniach, ale to już inna historia. Powiem tylko tyle – nie obejdzie
się w jej przypadku bez aktu oskarżenia. Obie panie zainstalowały się niedaleko
stąd, wynajęły domek nad jeziorem w Lubniewicach, skąd miały bardzo blisko do
naszego miasta i obserwowały praktycznie każdy wasz krok.
Komentarze
Prześlij komentarz