Śmierć czai się za każdym drzewem (49)
– Majka? Wiesz, ja chcę ci powiedzieć tylko jedno. Może i
nie zawsze byłem w porządku, może rzeczywiście należała mi się ta reprymenda,
której mi udzieliłaś, ale żeby mi opony ciąć? Kobieto! Co się z tobą dzieje?
Ogarnij się jakoś, do psychiatry idź, zrób coś z sobą. No jak tak można?
Nie rozumiałam, o co chodzi Jerzemu, gdy po wyjściu z kina
odsłuchałam nagranie z komórki.
– Muszę zadzwonić do Jerzego – oznajmiłam Baśce, która
postanowiła, że przed snem musimy jeszcze wypić drinka.
– Zostaw go już w spokoju. Coś się go tak uczepiła? To dupek
jest.
– Dupek, nie dupek, ktoś mu opony pociął i myśli, że to ja –
poinformowałam.
– Ale jaja! – ucieszyła się Baśka. – Dlaczego ja nie wpadłam
na taki pomysł? – zaczęła się zastanawiać, gdy ja wybierałam jego numer
telefonu.
– Jurek? Coś ty mi tu nagrał? O co chodzi z tymi oponami? –
zapytałam ostrożnie, gdy odebrał.
– No daj spokój, Maja – roześmiał się w słuchawkę. –
Będziesz udawać, że nic o tym nie wiesz? I co? Mam uwierzyć?
– Ale w co uwierzyć? Weź ty się ode mnie odczep, dobrze?
– Słuchaj, kobieto! Spotykam ciebie, zapraszam na szampana,
a po wyjściu z kawiarni w dwóch kołach mam pocięte opony. To przypadek? To nie
jest przypadek! I nie wmawiaj mi, że nic o tym nie wiesz. Jak chciałaś, żeby to
wyglądało naturalnie, trzeba było przeciąć jedną, a nie dwie! – krzyczał
zdenerwowany.
– Ale kiedy ci je pocięłam? Chyba
zdalnie jakoś, co?
Jerzy na chwilę zamilkł. Pewnie wreszcie zaczął się
zastanawiać, jak to mogłam zrobić, skoro z kawiarni wyszliśmy jednocześnie.
– Nie wiem jak, nie wiem kiedy, może widziałyście mnie
wcześniej, jak parkuję, może to ta wariatka Baśka. Bo jeśli nie wy, to kto?
– A co to mnie obchodzi? Ale nie oskarżaj mnie o takie
rzeczy. Tak samo ja mogłabym ciebie oskarżyć, że to ty mnie napadłeś ostatnim
razem! – wrzasnęłam. – Ale nawet do głowy mi to nie przyszło. Więc się odczep!
– Napadłem? Ostatnim razem? Ostatnim razem siedzieliśmy na
kawie w galerii handlowej. Kto cię tam napadł, wariatko jedna, co?
– A wyobraź sobie, że napadł! Na parkingu! Jak wracałam z
tej kawy właśnie! Przytomność straciłam, nie widziałam napastnika, może to
byłeś ty?
– Rany boskie! Myślisz, że byłbym zdolny do czegoś takiego?
– zapytał z niedowierzaniem. –
Dlaczego nic nie powiedziałaś?
– A ja? Opony ci pocięłam?
– To co innego – zaczął się bronić.
– Wcale nie – zaprzeczyłam. – Poza tym, ja cały czas byłam z
Baśką, więc ona tego też zrobić nie mogła. Za to ta twoja nowa flama nie była z
nami cały czas. Skoro nie ty, to może ona walnęła mnie wtedy w głowę? I co ty
na to?
– Flama? Jaka flama? Że niby Joanna? Ty już całkiem
zwariowałaś! Joanna to moja żona. Przyjaciółka. Ona miałaby cię napadać?
Stałam jak ogłuszona. Joanna była jego żoną? Zadawałam się z
żonatym mężczyzną? Miałam romans z żonatym? Byłam…kochanką?
– Majka? Słyszysz mnie? Maju? – słyszałam Jerzego. – Jesteś
tam?
– Tak, jestem – odpowiedziałam.– Słuchaj, muszę już kończyć.
Pozdrów żonę – Baśka zakryła sobie usta dłonią. – Wiesz, Jurek? Szkoda, że nie
wiedziałam, że sypiałam z żonatym facetem. A właściwie masz szczęście, że nie
wiedziałam. Gdybym wiedziała, to rzeczywiście mogłoby się to skończyć dla
ciebie nieciekawie. I zapamiętaj sobie, że gdybym to ja chciała pociąć te
cholerne opony, to pocięłabym cztery. A swoje lśniące autko miałbyś we
wszystkich kolorach tęczy, bo opony by mi nie wystarczyły. A teraz słuchaj
uważnie. Jeśli jeszcze raz mnie gdzieś zobaczysz, schodź mi z drogi. Nie chcę
cię znać, sukinsynu! – przerwałam połączenie.
– Chodź na tego drinka – wymamrotałam. Baśka wzięła mnie pod
ramię i poszłyśmy.
– Wiesz? Wypijemy za tego, kto mu te opony pociął? OK? –
zaproponowała.
– OK.
Komentarze
Prześlij komentarz