Śmierć czai się za każdym drzewem (44)

– Ty z Hubertem? – Baśka zawisła nade mną jak kruk na gałęzi w powieści grozy, gdy próbowałam uporządkować zaniedbany nieco katalog książek. – Kto by pomyślał? Chodził, chodził i wychodził – dodała zamyślona.
– Jakie chodził? Jakie chodził? – oburzyłam się. – Zresztą odczep się. Kto by pomyślał, że ty i Ziutek, co? Tak się zakamuflować, to jest sztuka. Ty mi będziesz teraz morały prawić? – dodałam zaczepnie, bo związek Baśki z Ziutkiem odebrałam jak zdradę. No bo i jak inaczej? Do tej pory jak mnie Ziutek wkurzył, to omawiałam to z Baśką, a teraz co? Nie mogłam przecież wylewać swoich pretensji przed kobietą, która raptem w Ziutku zobaczyła ósmy cud świata.
– Rany! Uspokój się. Nie prawię ci żadnych morałów, wyrażam tylko swoje zdziwienie. A od Ziutka się odczep. Nie jego wina. Ja zagięłam na niego parol, a on się po prostu nie oparł. I tysiąc razy ci już mówiłam, że między nami to nic nie zmienia.
– Sraty pierdaty – odparłam w nerwach, bo zabrakło mi argumentów. Co mogłam innego powiedzieć? Baśka kwitła i czekałam z niepokojem, że i Ziutek zakwitnie za chwilę jakimś wiechciem, bo to kwitnięcie rozsadzało go od środka. Niech sobie cholery kwitną zespołowo, ale ja w tym ich szczęściu nurzać się nie zamierzałam. 
– No ty to masz bogaty zasób słów. Ty chyba czytać przestałaś – odgryzła się Baśka. – Majka, ty może się na wszelki wypadek nie zakochuj tak od razu, co? – spojrzała na mnie z niepokojem.
– Bo co?
– Bo poczekaj trochę.
– Na co mam niby czekać?
– Na dalszy rozwój wypadków. No proszę cię, zachowaj rozsądek i nie zakochuj się w tym podstarzałym lowelasie tak z marszu. Kina, teatry, koncerty, te wszystkie rozkoszne kolacje w najlepszych lokalach…, to może zawrócić w głowie. Korzystaj, ale się nie zakochuj.
– Cholera, ten podstarzały lowelas organizuje mi rozrywki już od czterech miesięcy, więc chyba aż tak bardzo na ten zawrót głowy nie działa, nie sądzisz? Co się tak boisz? A gdyby nawet, to co?
– No niby nic, ale… Sama nie wiem. A ty wiesz, że nie zauważyłam upływu czasu? – Baśka szybko zmieniła temat. – Dopiero stroiliśmy choinkę, a tu już wiosna. I twoje urodziny. A tak a propos…, masz jakiś pomysł na ich spędzenie?
– Tak. Ponieważ wypadają w sobotę, zakopię się w betach na cały dzień i będę przeglądać albumy z lat, kiedy byłam dużo młodsza i w miarę szczupła. Kiedy jeszcze się łudziłam, że przede mną cały świat, porwanie w burzową noc i rycerz na białym koniu wiozący mnie do swojego zamku nad brzegiem morza. W przerwach między rozpaczliwymi atakami płaczu za uciekającą galopem młodością i również galopującym do innej rycerzem będę dudlić wino. Dobry plan?
Baśka pokiwała z uznaniem głową.
– Całkiem niezły, ale może jeszcze nie w tym roku? Poczekaj do czterdziestki. Co powiesz na to: jedziemy we dwie do Poznania, kwaterujemy się w małym hoteliku. Wieczorem kino, spacer o zmierzchu pod koziołkami, a potem butla wina w pokoju. To znaczy, dwie butle, żeby każda miała swoją. Dobry plan? Dyskoteki ani dancingu nie proponuję, bo nie lubisz.
– Dobry. Ale, że tak powiem, utopijny. Ani ja nie mam kasy, a ni ty. A taki wypad cokolwiek kosztuje, więc nie wchodzi w rachubę.
– Mamy kasę! – wykrzyknęła radośnie Baśka. – Ziutek wyłożył. Powiedział, że to jego prezent urodzinowy dla ciebie, dla mnie też, poza tym to jego zadośćuczynienie za to, że ci ukradł przyjaciółkę. Tak powiedział. Ha! – Baśka teatralnie wyrzuciła ręce w powietrze, jak aktorka na scenie. Chciałoby się rzec, jak w tragedii antycznej, gdyby się nie wiedziało, że tam miejsca dla aktorek nie było.
– No właściwie, czemu nie? Ostatecznie, urodziny masz trzy tygodnie później, a on przyjaciółkę mi ukradł. Czyż nie? Czyli fundując ten weekend w Poznaniu, upichci dwie pieczenie na jednym ogniu. I tak będzie do przodu – zastanawiałam się głośno, ślęcząc nad kolejną pozycją w katalogu.

– No to jesteśmy umówione – ucieszyła się Baśka, zakręciła na pięcie i poszła. A ja zaczęłam myśleć, jak wykręcić się z urodzinowego wieczoru, który planował dla mnie Hubert. Prawdę mówiąc, czułam się trochę przytłoczona jego nieustanną obecnością. I jak on się dowiedział, kiedy mam urodziny? Zastanawiające. Wprawdzie miło mi było, że chłopina tak się stara, ale  czułam, że mimo niewątpliwego uroku, jakim emanował, to nie było to. 

Komentarze

Popularne posty