Końca świata nie będzie (2)
– No takie te chłopy są! – Magda
znowu obudziła w sobie entuzjazm. – Moja przyjaciółka ze studiów, mówiłam wam,
ta Ala, też ma takiego łotra. Przystojny, psia jego mać, jak mało kto, ale
skurwiel taki, że głowa boli. Ochlapus, leń śmierdzący i na domiar złego –
impotent! – czknęła głośno, gdyż wypite wino zaczynało działać. – Nic tylko
leży cały dzień z jajcami do góry. No mówię wam, z jajcami do góry, a ta
zapieprza na dwóch etatach. W dzień przy biurku, w nocy sprzątaczka,
trzydzieści kilometrów od domu, żeby sąsiedzi się nie dowiedzieli, bo jej
wstyd…, studia, urzędniczka... A ten… – machnęła z rezygnacją ręką. –I żeby
chociaż z tych jajec jakiś pożytek raz na jakiś czas zrobił! – Magda
zdenerwowała się na dobre – ale nawet od wielkiego dzwonu nic!
– Kurde, to musi być strasznie
frustrujące. Obok leży chłop, zdrowy i wypielęgnowany jak Adonis, te jego jajca
na wierzchu, a pożytku z nich żadnego. Ta twoja Ala niedługo na głowę dostanie
– zauważyła Lilka, chichocząc pod nosem.
– O nie, nie! Nic z tych rzeczy!
Znalazła sobie zastępcę. Ileż w końcu można żyć w celibacie? Co to ona,
zakonnica jakaś? A ten zastępca może nie tak dorodny jak Jan, ale za to sprzęt
mu działa bez zarzutu. Chociaż tyle się Ali od życia należy.
– No może i tak – Iwona przerwała
ten wywód. – Lilka, postaw nam tarota. Może karty okażą jakąś łaskawość i
wniosą jakieś światełko w te mroki codzienność – zaczęła robić miejsce na
stole, by można było na nim rozłożyć karty.
– A czym mam ci rozjaśnić te
mroki, hę? – zapytała Lilka z przekąsem.
– Poszukaj jakiegoś faceta, ale
żeby nie chciał mi tu do mieszkania, z trudem wydartego z rąk niewiernego,
swoich kapci wnosić – zastrzegła.
– To jakiego chcesz? – spytała ze
zdziwieniem Magda.
– Sprawnego, Jan mi niepotrzebny –
zachichotała. – Żeby na tańce pójść, do kina, na weekend wyjechać, sylwestra w
samotności nie spędzać… I żeby imię miał normalne, żaden Czesław, Bonawentura
czy Antoni! – zażądała.
– A w czym ci imię przeszkadza? –
Magda dolała sobie wina.
– No co taka głupia jesteś?
Przecież pod korcem go trzymać nie będę, przedstawić go wam zechcę, już słyszę
ten upiorny chichot za plecami, gdy mi tu wyskoczy z jakimś Czesiem, Józkiem
czy Antkiem – pogroziła palcem.
– Widać faceta, a jakże – obwieściła
uroczyście Lidka – ale nie będziesz zadowolona.
– Musi Czesław? – czknęła Magda.
– Nie – głos Lilki był stanowczy –
sąd przy nim.
– O cholera, może sędzia jakiś?
Adwokat? Albo kurator sądowy przynajmniej? Czemu nie będę zadowolona, co? Mnie
tam sąd nie przeszkadza, a poważanie jakie. Od razu bym Radzia postraszyła, że
jak jeszcze raz komornikowi poda mój adres zamiast własnego, to go mój sędzia
przenicuje na drugą stronę jak poszewkę!
– Pomarzyć możesz, ale ten facet
żaden sędzia, chociaż do sądu cię wezwie – przerwała Lilka.
– W jakim znaczeniu wezwie?
– W znaczeniu pozwu sądowego. Stąd
mój wniosek, że nie będziesz zadowolona.
– A ja? Mnie karty postaw! –
wrzasnęła mocno wstawiona już Magda.
– Na co mam postawić? Faceta
chcesz?
– Nie bardzo, dziecko odchować
muszę. Żadnego gada do domu nie sprowadzę do dziecka. Faceta za kilka lat
poszukam.
– Mieszkanie chcesz zmienić lub
dom kupić?
– Wariatka z ciebie. No za co?
Zapomniałaś, ile nauczyciel zarabia?
– W telewizji mówią, że mamy po
pięć tysięcy miesięcznie – rozmarzyła się Iwona. – Może by tak pozew zbiorowy
wystosować, żeby nam te pięć tysięcy dali, skoro cały czas o nich mówią? –
zaczęła się zastanawiać.
– Głupiaś! – ucięła dyskusję Lilka.
– Co opłaceni przez rząd dziennikarze mówią, to jedno, pieniędzy nie ma, a
ludzie cię zjedzą. Wierzą, że jesteś miernotą i nierobem, że obciążasz
państwowy budżet i pracujesz trzy godziny dziennie; że ciągle siedzisz na
zwolnieniu lekarskim i jak będziesz miała czterdzieści lat, to przejdziesz na
emeryturę, na której dostaniesz ze trzy tysiące. I nawet jak kwitek z pensją
pokażesz, to i tak powiedzą, że sfałszowany jakiś, więc przestań marzyć, stań
twardo na ziemi.
– Czterdzieści lat? Emerytura?
Przecież my już dawno po czterdziestce! I o jakim zwolnieniu ględzisz? – oburzyła
się Iwona. – Ty wiesz, jaką wypłatę dostaniesz na zwolnieniu? Miesiąca nie
przetrwasz.
– Nie wiem, bo na zwolnienia nie
chodzę z powodu finansowego. To na co te karty mam stawiać? – zapytała ponownie
Magdę.
– No? No chyba na nic? Sama nie
wiem.
– No to nie ma co tarota kłaść.
Tarot to nie zabawa, chociaż wam się wydaje, że to pierdoła jakaś. A ty się na
ten sąd przygotuj – poradziła Iwonie, która wymownym gestem popukała się w
czoło.
– A ty? Dlaczego nigdy nie
stawiasz sobie tarota? – Iwona do kart Lilki miała ambiwalentny stosunek. Nie
wierzyła w nie, nazywając głupotami i zabobonem i uznając tylko pozytywne
wróżby.
– Stawiam, ale nie przy was. Rzeczy
intymne trzymam pod pierzyną.
– I co? Sprawdza się?
– Cholera wie – odrzekła Lilka. –
Sobie jakoś nie umiem interpretować.
Komentarze
Prześlij komentarz