Śmierć czai się za każdym drzewem (6)

Męża Jadzi wypuścili z aresztu, ale podejrzenia ludzi nie ułatwiały mu życia, zwłaszcza, że co jakiś czas wzywany był na policję. Czasami widziałam go, gdy odprowadzał młodszą córkę do szkoły. Zgarbione plecy, opuszczona głowa, ręce w kieszeniach i mała dziewczynka krocząca obok, szczebiocąca coś wesoło do taty, który szedł obok, nie reagując na jej słowa. Po prostu tragedia. Mnie też nie ominęło swojego rodzaju przesłuchanie. Pewnego dnia pojawił się w moim domu przystojny facet w cywilnym ubraniu, okazało się, że policjant, który zaczął pytać, czy to prawda, że pan Dziesło uganiał się za kobietami, w tym również i za mną…Czy wiedziałam, że małżeństwo Jadzi nie należało do udanych? Czy Dziesło często okazywał mi swoje zainteresowanie? Czy Dziesło interesował się innymi kobietami poza mną… Czy Jadzia nie była z tego powodu zła, zazdrosna, przygnębiona? Czy Dziesło mi się podoba? Czy przyjęłam jego propozycję randki? Po wyjściu policjanta czułam się upokorzona i wpadłam w dołek. Musiałam z kimś porozmawiać, z mamą nie mogłam, już i tak chodziła przygnębiona, bo wieść gminna lotem błyskawicy docierała do niej z nowymi informacjami na temat mojego niedoszłego romansu z Karpikiem. Postanowiłam pojechać do Baśki, na wszelki wypadek – pamiętając swoją ostatnią wizytę – ściągnęłam z siebie ulubiony „turecki” dres i przebrałam się w wytarte dżinsy. Baśka powitała mnie z wyrazem tak zwanej konsternacji na twarzy. W salonie siedział Rzeczony Kurdupel. Na mój widok uśmiechnął się lekko i wstał z fotela, by się przywitać. Podałam mu dłoń w stanie lekkiego oszołomienia, palący wstyd zabarwił moją twarz na czerwono, ale obiecałam sobie w duchu, że nie dam się zbić z pantałyku i będę iść w zaparte. Racja musi być po mojej stronie, jak stwierdził Pawlak, procesując się z Kargulem.
– Miło mi panią widzieć. Mam nadzieję, że się pani na mnie nie gniewa za to niefortunne pierwsze spotkanie, ale Jacek i Basia tyle mi o pani opowiadali, że zapragnąłem panią poznać osobiście. Przyznam szczerze, że to na moją prośbę Basia panią, że tak powiem, zwabiła – zaświergolił całkiem miło. Jego polszczyzna była nienaganna, maniery trąciły arystokracją. Ostatecznie, Francja równa się elegancja, pomyślałam. Był przy tym prawie nieśmiały, a błąkający się po jego twarzy delikatny uśmiech sprawił, że spojrzałam na niego łaskawszym wzrokiem, zwłaszcza, że jego nader męski głos rozbrzmiewał całkiem miłą nutą... Gorączkowo rozmyślałam, co by tu mądrego odpowiedzieć, ale ponieważ nic mi nie przyszło do głowy, milczałam, udając mimozę. Niski był, to prawda, a właściwie równy ze mną, czyli niski, i z lekką łysiną nad czołem, ale za to wydał mi się mniej opływowy. Co więcej, zaczynał mi się nawet podobać (ostatecznie piękna nigdy nie byłam, a czterdziestka zbliżała się wielkimi krokami), gdy moje rozważania przerwał Jacek. Odciągnął Hugona na stronę i obaj pogrążyli się w cichej rozmowie.
– Zmieniasz zdanie o Hugonie? – syknęła mi do ucha Baśka. Obserwowała mnie od dłuższej chwili, a że znała mnie od dziecka, czytała z mojej twarzy jak z mapy. – Czy może wcale nie jest aż tak kurduplowaty, jak ci się wydał za pierwszym razem?
– Dlaczego tak myślisz? – udałam zdziwioną. – Poza tym, czy ja w ogóle miałam o nim jakieś zdanie? Ja nie miałam i nie mam o nim żadnego zdania, bo facet mnie nie interesuje – odparłam z godnością.
– No nie gadaj. O mało go nie rozszarpałaś. Pamiętasz? Tam siedziałaś – kiwnęła głową w stronę sofy, na której kilka tygodni wcześniej zaklinowałam się, bezskutecznie chowając przed światem rozciągnięte na tyłku spodnie.
– Stare dzieje, daj mi już spokój. Też byś się zdenerwowała na moim miejscu. Może nie?
– Może i nie. Co o nim sądzisz? Chyba jest jednak fajny? To znaczy…sympatyczny?
– Sympatyczny jak najbardziej – potwierdziłam. – Ale przede wszystkim bardzo kulturalny.
Baśka przyjrzała mi się uważnie i cicho westchnęła. Zerknęła w stronę rozmawiających cicho mężczyzn, przez chwilę uważnie słuchała. Mimowolnie zaczęłam słuchać i ja.
– Mówią po angielsku? Dlaczego?
– Bo ja nie znam angielskiego, Hugo zawsze rozmawia z Jackiem po angielsku w mojej obecności. A ty nie daj się zwieść tej jego kulturze. Mówię ci, to kanalia. I zakurwować potrafi nie gorzej niż niejeden menel.
– Daj już spokój. Nie wiem, o co ci chodzi. Najpierw mnie z nim swatasz, teraz mnie zniechęcasz, nie dam się wkręcić w te twoje gierki. Nie po to przyjechałam. A tak na koniec ci powiem, że to nie w porządku, że swatałaś mnie facetem, którego teraz nazywasz łajdakiem i kanalią.
Baśka wzruszyła ramionami, wyjęła z barku wino i postawiła na stoliku kieliszki.
– No coś ty! Przecież przyjechałam autem.

– Tylko pół kieliszka, nie wstawisz się chyba? Poza tym, możesz wrócić taksówką. A wracając do Hugona, to przypominam, że to Jacek się uparł, by was z sobą poznać. Był wręcz namolny. Chciałam cię uprzedzić, ale Jacek stwierdził, że jesteś zbyt nieśmiała i na pewno nie przyjdziesz. Reszty doświadczyłaś na własnej skórze. A co do kanalii, to niedawno dowiedziałam się, że przed tym spotkaniem Hugo zebrał o tobie dużo wiadomości. Odłóż kluczyki i chlapnij sobie, widzę, że ci się przyda coś mocniejszego. Nie protestowałam dłużej. Co jak co, ale w takiej chwili dobry trunek zawsze przywracał mi równowagę. 

Komentarze

Popularne posty