Śmierć czai się za każdym drzewem (33)
– Czy pani mnie słyszy? Czy pani mnie słyszy? – ktoś
krzyczał, chyba był blisko mnie, może nawet krzyczał do mnie.
Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Leżałam gdzieś, nie
widziałam nikogo, słyszałam tylko jakiś głos przebijający się przez ciemność.
Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, że zmierzałam w stanie permanentnego
wkurwienia w stronę auta stojącego na parkingu znajdującym się na najniższym
poziomie galerii handlowej. Do takiego stanu doprowadzili mnie Jerzy, ta jego
wyfiokowana narzeczona i Baśka. I to wespół zespół. Nie mogłam skojarzyć, co
Baśka miała wspólnego z nową narzeczoną Jerzego. Próbowałam się skupić, by
sobie to przypomnieć, ale po pierwsze, przeszkadzał mi w tym pulsujący ból z
tyłu głowy, po drugie – słyszałam obok siebie jakiś upierdliwy głos, na który
zaczynałam się wkurzać. – Zaraz będzie karetka, wezwałem pogotowie – ktoś pochylał się przy moim
boku, a może klęczał przy mnie. W dalszym ciągu nie bardzo wiedziałam, gdzie
jestem i co się stało.
– Jak się pani czuje? – w głosie nieznajomego słychać było
niepokój. – Zaraz będzie lekarz, niech się pani trzyma. Zaraz będzie lekarz.
Spróbowałam się podnieść, bo przecież głupio tak leżeć i leżeć, i to w dodatku
w towarzystwie jakiegoś faceta, najprawdopodobniej całkiem obcego, choć rysów
jego twarzy nie mogłam dojrzeć w otulającej mnie ciemności. Uczucie
przerażającego strachu przeszyło mi już i tak pulsujący bólem mózg. Dlaczego
nie widzę twarzy faceta? Dlaczego jest ciemno? Czyżbym nie widziała? Może
upadłam, rąbnęłam głową o chodnik i straciłam wzrok? Rany boskie! Powoli
podniosłam rękę, próbując zbliżyć ją do twarzy, by się przekonać, czy zobaczę
swoją dłoń.
– Niech się pani nie rusza, zaraz będzie karetka – usłyszałam
znany już głos. Facet był gdzieś blisko.
– Nic nie widzę. Nic nie widzę – zaczęłam płakać. – Nie
widzę pana. Chyba przestałam widzieć.
– Niech się pani uspokoi. Tu jest bardzo ciemno. Pani głowa
leży pod autem. Dlatego pani nic nie widzi. Nie mogę pani wyciągnąć, bo boję
się, żeby pani nie skrzywdzić przy okazji niesienia pomocy. Zaraz będzie lekarz
i zajmie się panią. Niech pani wytrzyma, proszę, niech pani wytrzyma.
– Niech mnie pan nie zostawia – prosiłam. – Boję się.
– Niech się pani nie boi. Jestem przy pani, nie odejdę.
Zaraz będzie lekarz. Poczułam, że dotyka moją dłoń. Zacisnęłam ją na jego ręce.
– Czemu leżę pod autem? Przejechało mnie?
Facet musiał się przysunąć bliżej mnie, bo usłyszałam jego
głos wyraźniej.
– Ktoś panią napadł. Szedłem do swojego samochodu. Najpierw
myślałem, że ktoś ciągnie jakąś torbę, że tyle zakupów i ciężko mu, ale gdy się
pojawiłem, zostawił bagaż i zaczął uciekać. Najpierw pomyślałem, że mam to w
nosie, może jakiś złodziej, nie będę przecież gonił. Ale coś mi nie pasowało,
tu jest takie kiepskie oświetlenie. Podszedłem i zobaczyłem nogi. Wezwałem
karetkę.
I rzeczywiście, karetka wjechała właśnie na parking, bo
usłyszałam jej sygnał.
– Na chwilę panią zostawię, muszę im pokazać, gdzie pani
jest, bo nie znajdą. Ale zaraz wrócę, niech się pani nie boi. Puścił moją rękę
i poczułam, że zostałam sama w ciemnościach.
Komentarze
Prześlij komentarz