Śmierć czai się za każdym drzewem (28)
Ostatnio miałam pecha do marketów i policyjnych
komisariatów. To baby na mój widok kurwowały zawzięcie, to Hubert się uczepił
jak rzep psiego ogona, a teraz napatoczył się Karpik… Zderzyliśmy się wózkami,
gdy po zakupieniu butli wytrawnego merlota, odstawiałam wózek na miejsce.
Wyglądał nie za ciekawie. Nieogolony, wymizerowany, widać, że wydarzenia z
ostatnich tygodni pozostawiły na nim wyraźny ślad. Nie wiedzieć czemu, ale
poczułam się skrępowana, jakbym rzeczywiście była winna temu, że Jadzia nie
żyła, bo on zaczepił mnie głupim i, jak sobie teraz uświadomiłam, może niezbyt
wysokich lotów, lecz jednak niewinnym żartem. Uśmiechnęłam się przepraszająco i
próbowałam jak najszybciej się ewakuować, jednak Dziesło (ciągle nie mogłam się
powstrzymać od nazywania go Karpikiem), odstawiwszy swój wózek, cierpliwie
czekał aż uporam się ze swoim. Tysiące myśli przelatywały przez moje zwoje
mózgowe, gdy czyniłam wysiłek umysłowy, zastanawiając się, co mam powiedzieć.
Kondolencje złożyć? Powiedzieć, że mi przykro? Zapytać go, jak się czuje, jak
sobie radzi, co z dziećmi? Zapewnić, że nigdy nie wierzyłam w te bzdurne
oskarżenia i że się nie mam żadnych pretensji o to, że padły też na mnie? Nigdy
nie umiałam się zachować w sytuacjach kryzysowych i teraz właśnie w takiej się
znalazłam. A Dziesło stał tam i czekał. W końcu musiałam wyleźć.
– Jak się pani czuje? – zagadnął spokojnie, patrząc jakby ze
współczuciem.
– Ja? No, dobrze, dziękuję. A pan? – odwzajemniła tę jego
troskę, bo chyba tak wypadało, jednocześnie czując konsternację, bo takiego
pytania się nie spodziewałam.
– Moja żona nie żyje, ja z piętnem oskarżenia, jak mam się
czuć? – spojrzał na mnie jak na wariatkę, a ja przyznałam mu w duchu rację i
zdziwiłam się, że Karpik zna dobrze frazeologię. „Piętno oskarżenia”, no, no. A
do tej pory wydawało mi się, że głąb z niego patentowany.
– No tak – wydukałam, nie wiedząc, co dalej.
– Przepraszam – powiedział – głupio się mi, że przeze mnie
panią szarpią. I te wszystkie głupie baby… Ale kto wiedział, że tak to się
wszystko potoczy?
– Niech pan da spokój, przecież to nie pana wina –
próbowałam zatrzymać to jego kajanie się przede mną.
– Wie pani? Ja lubię żartować. Wiem, że czasami te moje
żarty takie głupawe, ale przecież pani nie obraziłem? Nie obraziłem, prawda?
Jadzia panią lubiła, mówiła, że pani zawsze taka ludzka była. Że współczująca i
nosa pani nie zadzierała jak inne… Ona, moja Jadzia, była taka cichutka i
skromna. Bała się ludzi. A o pani zawsze dobrze mówiła.
Przypomniałam sobie Jadzię. Rzeczywiście była cichutka. Nieśmiała.
Baśka nie mogła znieść tego jej wycofania, stania z boku, unikania hałasu. Zastanawiałam
się, jak mogła wyjść za człowieka tak hałaśliwego jak Dziesło? Może tego hałasu
po prostu jej brakowało?
– Niech się nie pan nie zadręcza. Ludzie zawsze gadali i
gadać będą. A to co się stało Jadzi…– zabrakło mi słów. – Bardzo panu
współczuję, i dzieciom. Mam nadzieję, że z czasem jakoś sobie to wszystko
ułożycie. I tego wam życzę, a mną niech się pan nie przejmuje. Naprawdę.
Skierowałam się w stronę swojego auta, mając nadzieję, że
Dziesło zakończył już rozmowę, ale ten szedł za mną, co nie było mi na rękę, bo
wiedziałam, że ludzie nas widzą i plotkom nie będzie końca, co się odbije i na
mnie, i na mojej mamie.
– Niech się pan trzyma. Wyobrażam sobie, że jest panu bardzo
trudno, ale ma pan dzieci – słyszałam
sama siebie i mało mnie szlag nie trafił, że gadam takie farmazony, ale
chciałam jak najszybciej uciec stamtąd i zakończyć tę rozmowę. Siadłam za
kierownicą i już miałam zamknąć drzwi, gdy facet pochylił się nade mną, mówiąc:
– Jaka pani jest do niej podobna. Tylko, że taka pewna
siebie, mojej Jadzi tej pewności zawsze brakowało. Ale podobna z wyglądu.
Bardzo. Odwrócił się ode mnie i odszedł. A ja siedziałam jeszcze długo w aucie,
zastanawiając się, co miał na myśli, gdy stwierdzał moje podobieństwo do Jadzi.
Ja podobna do Jadzi? Nigdy nie zauważałam tego podobieństwa. Co Karpikowi
strzeliło do głowy? Nie wiem dlaczego, ale poczułam się niepewnie. Przeszła mi
ochota na wino.
Komentarze
Prześlij komentarz