Śmierć czai się za każdym drzewem (19)
Jedni mogą pić bezkarnie, upijają się na wesoło, nazajutrz
nic im nie dolega, jednak ja do nich nie należałam. Alkohol powodował, że moje
wrodzone czarnowidztwo, na trzeźwo głęboko ukryte, po zaaplikowaniu procentów
wypływało na wierzch wszystkimi porami mojego ciała. Już po drugim piwie
zaczęłam się nad sobą użalać. Najpierw źle pomyślałam o Baśce, przez którą
prawdopodobnie największe plotkary w mieście nazwały mnie kurwą, co zabolało
tym bardziej, że implikowało częste kontakty seksualne, na które – niestety –
nie miałam w owym czasie widoków. I z kimże to miałabym się tak kurwić, skoro
na moim horyzoncie nie było nawet szczątkowej formy prawdziwego faceta?
Przemknęło mi nawet przez myśl, że może niepotrzebnie pogardziłam awansami Rzeczonego
Kurdupla, ale szybko doszłam do właściwych wniosków – lepiej już w samotności
do końca życia się budzić, niż z Kurduplem latami nudzić. Potem jakaś dziwna
nostalgia pchnęła mnie ku regałowi, na którym leżały poupychane albumy ze
zdjęciami. Przeglądałam je strona po stronie, przypominając sobie czasy szkolne
i licealne koleżanki. Ja z Beatą na wykopkach, ja z Beatą przy ognisku, Beata na pomoście nad jeziorem… Pamiętałam tamten dzień i to, jak krzyczała na
mnie, że nie umiem robić zdjęć. Zawsze była głośna i trochę jazgotliwa, a
jednocześnie bardzo lubiana, wesoła i towarzyska. Gdzie wtedy była Baśka?
Trzymała się innej paczki. Beata nie chciała się uczyć dalej, miała inne
plany, zaraz po ogólniaku podjęła pracę w jakiejś restauracji, poznała swojego
przyszłego męża i razem wyjechali najpierw do Włoch, potem do Stanów. Przysłała
mi pocztówkę znad Adriatyku, jedną jedyną. Napisała, że jest szczęśliwa. Nie
odezwała się już potem ani razu, choć często przyjeżdżała do Polski,
odwiedzając rodziców i rodzeństwo. W Stanach zainstalowała się w Chicago,
urodziła dwoje dzieci. Zamieszczała swoje zdjęcia na Naszej Klasie, podpisując
je – Beatrice: zawsze uśmiechnięta, wesoła, w otoczeniu wielu przyjaciół.
Kolorowe zdjęcia ukazywały Beatę na wakacjach w egzotycznych zakątkach świata,
ładną, pięknie ubraną, w dużym i nowoczesnym domu, na tle leksusa, pod którym
napis głosił, że jest prezentem od męża. Wprawdzie znajomi rodziny mówili
czasami, że nawet w Stanach pokojówka i robotnik budowlany nie zapracują ani na
nowoczesną willę, ani na leksusa, ale nie dawałam wiary tym złośliwym
ploteczkom, pamiętając o naszej narodowej cesze – zwykłej ludzkiej zazdrości. Kto
wie, czym Beata zajmowała się tam teraz? Nadal była pokojówką? A może wcale
nie. Może dla niej spełnił się amerykański sen o karierze i bogactwie.
Ostatecznie, czy byłoby ją stać na tak częste wizyty w kraju, gdyby jej się nie
wiodło? Zresztą, pal sześć leksusa i luksusy, życiowy bilans dokonań Beaty i
tak był niewspółmiernie bogatszy od mojego. Odważyła się, wyjechała, zwiedzała
świat, o czym ja marzyłam od zawsze, a czego nigdy nie uda mi się zrealizować; wyszła za mąż za człowieka, z którym była już
prawie dwadzieścia lat; urodziła dzieci, miała przyjaciół, umiała się bawić i
brylowała w towarzystwie. A co miałam ja? Jakieś tam studia, po których
zarabiałam tyle, że ciągle żyłam na debecie, nie założyłam rodziny, a mój czas
biologiczny galopował w takim tempie, że zaczynałam zostawać daleko w tyle. Co
było w tym najgorsze? Że nic nie zapowiadało jakichkolwiek zmian. Jednym
słowem, moja przyszłość malowała się w barwach szarych, kto wie, czy nie
czarnych, wisiała nade mną groźba samotnej starości, a ta ponoć jest największą
porażką człowieka. Beata na starość będzie umierać w otoczeniu dzieci i wnuków
trzymających ja za ręce, za to ja sczeznę samotnie w jakiejś malutkiej
kawalerce i nie będzie miał mi kto nawet herbaty podać. O ile przedtem mnie nie
zlinczują sąsiedzi, skandując pod oknami „kurwa, kurwa”. I żeby jeszcze chociaż
tego cholernego seksu zażyć przed sześćdziesiątką, pomyślałam smętnie. Może
wtedy skandowana kurwa znalazłaby jakiekolwiek uzasadnienie, bo nic tak
człowieka nie boli, jak niesprawiedliwe obrzucanie błotem. Zrobiło mi się tak
smutno, poczułam się tak przybita i przegrana, że łzy popłynęły mi po
policzkach. Na szczęście miałam następne piwo.
Komentarze
Prześlij komentarz