Śmierć czai się za każdym drzewem (18)
Przez kilka następnych dni nic się nie działo.
Baśka nadal milczała, Jacek także. Po pracy wracałam do domu, potem czekałam na
telefon od Baśki, mając nadzieję, że się wreszcie odezwie. Sama próbowałam się
do niej dodzwonić, ale jej telefon był wyłączony. Sama już nie wiedziałam, co o
tej sytuacji sądzić. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że stało się coś złego. Robiłam
dobrą minę do złej gry, udawałam, że wszystko jest w porządku, choć przecież
tak wcale nie było. Pod koniec tygodnia postanowiłam po pracy pojechać po piwo,
stwierdziłam, że mi się po prostu należy, a dostarczenie organizmowi alkoholu i
podniesienie jego poziomu we krwi czy też
nawet wprowadzenie się w lekki stan upojenia alkoholowego dobrze mi
zrobi. Zakupiłam cztery puszki, lecz po chwili sięgnęłam jeszcze po jedną. Mama
też lubiła czasami uraczyć się szklanicą złotego płynu, więc co jej miałam
żałować? Po zapłaceniu za zakupy raźnym krokiem zmierzałam ku mojemu autku, gdy
niebacznie natknęłam się na panią Zofię. Stała przede mną, odwrócona tyłem, i
rozmawiała szeptem z jakąś kobietą. Odetchnęłam z ulgą, bo skoro nadobna Zofija
zajęta była rozmową, to miałam szansę przemknąć obok niezauważenie, a
przynajmniej bez zaczepiania z jej strony, na które to zaczepianie nie miałam
ochoty. Oczy pani Zofii przypominały latające spodki, przygarbiła się jakoś tak
nawet, żeby wyrównać poziom z dużo niższą rozmówczynią i wszystko wskazywało na
to, że obie panie poruszały jakiś nader ekscytujący i owiany tajemnicą temat.
Powiedziałam więc uprzejmie „dzień dobry” i uśmiechnęłam się na znak sympatii. Nikt
mi nie odpowiedział. Pani Zofia spojrzała na mnie wzrokiem pełnym pogardy,
który powinien mnie wbić bez problemu w podłoże. „To ta kurwa”, usłyszałam.
Odwróciłam się gwałtownie, nie mogąc przez chwilę złapać powietrza w płuca.
Popatrzyłam na te dwie stare raszple, ale powróciły do przerwanej wcześniej
rozmowy i stały odwrócone do mnie tyłem. Usiadłam za kierownicą, pomarudziłam
jeszcze przez jakiś czas, udając, że czegoś tam szukam; obserwowałam ukradkiem
obie kobiety, które nie zwracały na mnie żadnej uwagi. Pomyślałam, że dostaję
już powoli na głowę i niedługo zacznę wszędzie węszyć przeciwko sobie spisek.
Wróciłam do domu, postanowiłam zaczekać z tym piwem do wieczora, gdy mama
wróci, bo jak zwykle jej nie było, pewnie znowu siedziała u którejś z sąsiadek.
Zapowiadał się całkiem udany piątkowy wieczór, gdyby nie to, że raz po raz coś
mi nie dawało spokoju, kłuło od środka jak upierdliwy nerwoból. „To ta kurwa”,
czy ja to rzeczywiście słyszałam? Czy to te dwa babsztyle? A może jednak wcale
nie do mnie, bo i z jakiej racji do mnie? O co chodzi z tą kurwą? Nie, to nie
mogły być słowa skierowane do mnie, zaczęłam się utwierdzać w tym przekonaniu i
sięgnęłam po puszkę piwa, bo ileż w końcu można czekać na matkę, która się
gdzieś zapodziała? Już po pierwszym łyku wiedziałam, że zakupienie tego trunku
było bardzo dobrym pomysłem.
Komentarze
Prześlij komentarz