Śmierć czai się za każdym drzewem (16)

– A o co konkretnie paniom poszło? – zapytał z przymilnym uśmiechem. – I co? Pani koleżanka poszła w las, a pani nic? Nie zareagowała pani? Nie poszła pani jej szukać? Panie naprawdę się przyjaźnią?  Wątpliwość w jego głosie podziałała na mnie ogłuszająco. Przez chwilę siedziałam jak zamurowana. Bo i jak mu miałam powiedzieć, w dodatku przy wpatrzonych we mnie matce, Jacku i Hugonie, że się pokłóciłyśmy właśnie o tego jęczącego dupka, a potem o moją jakże wątpliwą urodę, będącą poniekąd przyczyną staropanieństwa? Miałam się aż tak otworzyć przed tymi trzema facetami, że o mojej krytycznie nastawionej matce nie wspomnę, i powiedzieć, że Baśka oskarżyła mnie, że zazdroszczę jej męża? Męża, który teraz wił się na mojej kanapie jak piskorz? Jak on jej się mógł spodobać? Taki zniewieściały typ, że aż śmieszny. Nie uważałam, że prawdziwy facet to taki, który beka przy obiedzie, drapie się po owłosionym torsie i pierdzi jak z dubeltówki, rechocząc przy tym głośno, ale filozofia gender jakoś mi nie odpowiadała i kobieta – w moim pojęciu – powinna być subtelna i kobieca, a facet męski, czyli silny fizycznie, psychicznie, decyzyjny i odważny. Jednym słowem, czysty, szorstki i w kolorze khaki…A w Jacku męskości była malutko, odwagi za grosz, męskiej szorstkości ani grama, czystości mu odmówić nie mogłam. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Myślałam gorączkowo, jak wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji, podczas gdy Jacek i Hugo wwiercali się we mnie wzrokiem jak świdrem.
– O sprawy osobiste – oświadczyłam wreszcie z godnością jakże osobistą. – Poszło nam o sprawy, które poza mną nie dotyczą nikogo z tu obecnych i nie powinny ich interesować. Ledwo dokończyłam to nieszczęsne zdanie, a szanowny mężulek już darł się na całe gardło i wygrażał mi pięścią, aż Przystojniak musiał go uciszać. Hugo zaświergolił coś do Jacka po francusku i ten raptownie ucichł.
– Nie uważa pani – zaczął Przystojniak – że w tej sytuacji nie może być mowy o osobistych sprawach? Mąż zaginionej ma prawo wiedzieć, co się wczoraj wydarzyło?
– Oczywiście, ale ja przecież mówię wyraźnie. Pokłóciłyśmy się, Baśka zaczęła ganiać po lesie, nie nadążyłam za nią, wróciłam do auta, czekałam kilka godzin. Myślałam, że wróci. Gdy zaczęło się ściemniać, poszłam do lasu jeszcze raz. Wołałam ją, myśląc, że siedzi gdzieś w pobliżu i obserwuje, czy czasami nie odjadę i nie zostawię jej samej. Potem napatoczyła się tamta kobieta z dziewczynką. Widziały, jak Baśka wyszła z lasu na drogę, zatrzymała jakiś samochód i odjechała. To co miałam zrobić? Nocować w lesie? A kłótni streszczać nie będę, zwłaszcza przy mężu Baśki. Guzik go to obchodzi, o co się z jego żoną kłócę! – dodałam z mocą, patrząc spode łba na Jacka, który w tym momencie zaczął sinieć na twarzy.
– Zastanawia mnie jedno – nie poddawał się Przystojniak – dlaczego nie powiadomiła pani policji o zaginięciu koleżanki? Przecież jej mąż dzwonił do pani kilkakrotnie z informacją, że nie wróciła do domu i co? Nie zmartwiła się pani?
– Nie zawiadomiłam, bo byłam pewna, że Baśka wcale nie zaginęła, tylko siedzi razem z nim i każe mu wydzwaniać do mnie z tą historyjką o zaginięciu, żebym się przestraszyła. Ostatecznie, gdyby naprawdę zaginęła, to by nie wydzwaniał do mnie, tylko od razu zgłosił jej nieobecność na policji.
Przystojniak popatrzył na mnie jak na jakiegoś dziwoląga.
– Pomyślała pani, że koleżanka i jej mąż robią pani taki dowcip?
Kiwnęłam tylko potakująco głową, bo co miałam innego zrobić? Co powiedzieć? Że po tej wariatce mogłam się wszystkiego spodziewać, bo sama również byłam zdolna do robienia takich głupot, co udowadniałam już wielokrotnie? Zresztą, czy normalny człowiek zrozumie artystę? Przystojniak był bez wątpienia normalnym facetem, a Bacha miała duszę artysty. Czy ktoś twardo stąpający po ziemi mógł zrozumieć kogoś z głową w chmurach? Zaczęłam od początku opowiadać o napotkanej w lesie kobiecie z dziewczynką, czując, że za każdym razem brzmi to coraz mniej wiarygodnie.


Komentarze

Popularne posty