E jak Ewa (29)



Zosia głośno wydmuchała nos i otarła płynące po policzkach łzy.
– Bo to było tak – zaczęła. – Jak już się przestałyśmy kłócić i doszłyśmy do ugody…
– Do jakiej ugody? – Krystyna przerwała siostrze. –To tylko chwilowa przerwa była…
– Mamo, niech mama przestanie. Ciociu, mów dalej. – Zbyszek uciszył matkę, wpatrując się z ciekawością w twarz ciotki.
– No to właśnie w tej przerwie – zaczęła ciotka – Hanka zaprosiła nas do restauracji. Że niby przy ludziach, to się będziemy wstrzymywać i spokojnie pogadamy, bez kłótni. No to poszłyśmy, czemu nie, przecież to Hanka stawiała, a i racji w tym wszystkim trochę było. – Ciotka westchnęła ciężko i spojrzała na Krystynę, która kręciła z dezaprobatą głową, że niby to siostra z prawdą się już dawno minęła.
– Tam, znaczy się w tej knajpie, to na początku spokojnie, fajnie siedziałyśmy. Nie powiem, Hanka się postawiła. Wódeczka, śledziki takie dobre z tym no… Krystyna, z czym one były?
– To nie jest w tej chwili ważne, niech ciocia zostawi śledziki w spokoju i mówi dalej. – Zbyszek konsekwentnie dążył do finału.
– Ale jak to nieważne? – zaprotestowała ciotka. – Przecież to od tych śledzików się zaczęło.
– Co się zaczęło? – Ewa popatrzyła na nią podejrzanie. – Chcesz powiedzieć, że awantura odbyła się w restauracji? Na oczach ludzi?
– Cicho, Ewka – zaprotestował Zbyszek. – Ciociu, dalej…
– No więc zaczęłyśmy się zastanawiać, czym oni doprawili te śledziki. Każda podawała jakiś przepis i Krystyna powiedziała, że ona jak robi śledzie, to one trochę potem muszą odstać, a na to Hanka, że Krystyna to na pewno takich śledzi nie umie, bo ona to nic nie umie i ona, Hanka, bardzo współczuje dzieciom Krystyny, czyli wam, że wasza matka, znaczy się Krystyna, gotować nie umie, bo nie ma nic gorszego w rodzinie jak matka, która ugotować porządnie nie potrafi i od tego się zaczęło. Najpierw po cichu, a potem to już na cały głos. No i to już wszystko.
– Jak to wszystko? – Krystyna oburzyła się i uniosła na łokciu nad stołem. – Ja od razu jej powiedziałam, żeby swoim dzieciom bardziej współczuła i się trochę pokłóciłyśmy, a potem jeszcze ten facet doszedł. A o tym facecie to nie powiesz? – spytała Zosię.
– Ej tam. – Zosia machnęła lekceważąco ręką. – Co tam jest do opowiadania.
–To! – wrzasnęła Napierska, wywijając oderwanym rękawem. – Mało?
– O co chodzi z tym rękawem? Ktoś was pobił? – Zbyszek przyjrzał się uważnie matce. – Mamo, pamiętasz, co to za gość?
– A jakie tam pobił, zaraz pobił – ciotka wyrwała rękaw z rąk siostry.– To Hanka tak głośno się darła, że facet zgłupiał. Przyleciał do naszego stolika i uspokajać nas zaczął. Ale Hanka się jeszcze bardziej zdenerwowała, bo niby jakim prawem ktoś obcy w sprawy sióstr się wtrąca? Jak ona chce siostry nauczyć przyrządzania śledzi, to jemu do tego wara! I wtedy przyszedł ten kelner. Powiedział, że mamy się wynosić, bo to nie speluna jakaś, to porządny lokal jest. A Hanka mu na to, że gówniarz nie będzie jej rozkazywał i że nie w takich lokalach się bywało. I wtedy właśnie wasza matka…–  Zosia wskazała ją oskarżycielsko palcem – kazała mu iść won!

Komentarze

Popularne posty